Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/608

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A, to pani, — powiedział nakoniec, poznawszy ją — ci złodzieje wzięli się gorąco do roboty.
Nie śmiała się już więcej odzywać, wzruszona smutnym stanem dawnego mieszkania, sama niemogąc oderwać oczu od padających kamieni spleśniałych. Na górze w jednym rogu sufitu w dawnem swem mieszkaniu, spostrzegła jeszcze wypalone czarnemi literami imię: Ernestyna; obraz nędzy, jaką wówczas cierpiała, wzbudził w niej litość dla wszystkich nieszczęśliwych. Ale robotnikom przyszło na myśl dobrać się do fundamentów, aby zwalić odrazu całą jedną ścianę. Dom się zachwiał.
— Gdybyż on mógł przywalić ich wszystkich; wyszeptał Bourras, dzikim głosem.
Dał się słyszeć okropny trzask i przestraszeni robotnicy uciekli na ulicę. Padająca ściana wstrząsła całą budową i rozsypała ją w gruzy. Lepianka nie mogła się już utrzymać z powodu obsuwania się i rozpadania ścian; dosyć było jednego pchnięcia, ażeby się rozłupała od góry do dołu. Było to zrównanie z ziemią domu z błota, rozmiękłego od deszczów. Nie pozostało ani kawałka ściany, na ziemi leżała tylko kupa gruzów.
— Mój Boże! — wykrzyknął starzec, jak gdyby ten huk odezwał mu się we wnętrznościach.
Stał w osłupieniu, bo nigdy nie przypuszczał, żeby się to tak prędko zrobiło. Patrzał na otwartą przestrzeń i bok Magazynu Nowości uwolnio-