Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/594

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przewrót wymaga ofiar; tylko po ciałach nieboszczyków, można kroczyć naprzód. Obawa, że ma złośliwą naturę, że bierze udział w mordowaniu bliźnich, rozpłynęła się teraz w rzewnej litości, wobec cierpień nieuleczalnych, które są bolesnym porodem każdego pokolenia. Nareszcie zaczęła obmyślać możliwe ulgi; idąc za popędem dobroci, długo rozważała, jakimby sposobem, przynajmniej swoich bliźnich, obronić od ostatecznej zagłady.
Stanął jej na oczach Mouret, ze swą namiętną głową i pieszczotliwem spojrzeniem. On jej z pewnością nic nie odmówi; nie wątpiła, że wynagrodzi krzywdy, o ile tylko będzie to w jego mocy. Gubiła się w myślach, usiłowała wyrobić sobie o nim sąd. Znała jego życie, wiedziała jak był dawniej wyrachowany w romansach swoich, jak wyzyskiwał ciągle kobietę — kochanki, służące mu do utorowania sobie karyery; panią Desforges, z którą zawiązał stosunek, jedynie w celu opanowania barona Hartmanna i wszystkie inne: te Klary napotykane przypadkiem, rozkosze które kupował, płacił i wyrzucał potem na bruk. Tylko że owe debiuty romansowego awanturnika, z których go magazyn wyśmiewał, nikły wobec błysków geniuszu i zwycięzkiego uroku. Był on uosobioną pokusą. Czegoby mu nigdy nie wybaczyła, to dawnej obłudy; będąc zimnym, odegrywał rolę rozmiłowanego i gotowe-