Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/536

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Bourdoncle odpowiedział:
— Bądź spokojnym; będziesz miał dowody w tych dniach, czuwam nad tem.
Odtąd Mouret stracił resztki spokoju; nie miał siły wznowić o tem rozmowy; żył w ciągłem oczekiwaniu katastrofy, która miała mu zmiażdżyć serce. Skutkiem tego udręczenia, stał się strasznym; cały dom drżał przed nim. Nie zasłaniając się już Bourdoncle’m, sam dokonywał egzekucyj, party nerwową potrzebą zadowolenia złości; czuł ulgę w nadużywaniu tej potęgi, która mu nie mogła posłużyć do zaspokojenia jedynej jego żądzy. Każdy jego przegląd stawał się klęską; gdy się ukazał, paniczny strach przejmował kantory. Właśnie nadchodziła martwa pora zimowa, wymiatał więc oddziały. Coraz więcej przybywało ofiar, które wypędzał na ulicę. Pierwszą jego myślą było wygnać Hutina i Deloche’a; ale zastanowił się potem, że w takim razie niczego się niedowie; inni więc musieli odpowiadać za nich. Cały personel drżał z przerażenia. Wieczorem dopiero gdy się ujrzał samotnym, powieki mu od łez nabrzmiewały.
Pewnego dnia zapanował szczególniejszy postrach: jednemu z inspektorów zdawało się, że rękawicznik Mignot kradnie. Jakieś dwuznaczne dziewczęta ciągle się kręciły koło jego kontuaru i zatrzymano jedną, mającą w koło bioder i na gorsie sześćdziesiąt par rękawiczek. Inspektor złapał Mignota na gorącym uczynku, gdy uła-