Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/505

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ogarniała go szalona chęć wybicia Henryety. Czem ją zmusić do milczenia? Jak tu powiedzieć Dyonizie, że ją ubóstwia, że w tej chwili ona jedna dlań istnieje, że poświęci dla niej wszystkie swe jedniodniowe miłostki. Najniżej upadła kobieta, nie zdobyłaby się na tak dwuznaczne poufałości, jak ta mieszczanka. Cofnął rękę, odsunął się i rzekł:
— Niepotrzebnie się pani upiera przy tym płaszczyku, kiedy ja sam widzę, że jest chybiony.
Nastąpiło milczenie. Jeden płomień gazowy syczał w atmosferze miękkiej i dusznej tego pokoju; słychać tylko było ten ognisty oddech. — Zwierciadła szafowe, odbijały duże smugi żywego światła na ponsowem jedwabnem obiciu, a na tle jego migotały cienie tych dwóch kobiet. Nie zatkany flakon z werwenną, wydawał słabą i nie określoną woń więdnącego bukietu.
— Więcej nic nie mogę zrobić — rzekła Dyoniza podnosząc się nareszcie.
Czuła, że ją siły opuszczają: dwa razy ukłuła się szpilką w rękę, jak gdyby oślepła, tak miała oczy zamglone. Czy on należy do spisku, czy ją tam sprowadził, żeby się zemścić za odmowę, żeby jej pokazać, że go inne kobiety kochają? Lodowaciała na tę myśl; nigdy jeszcze nie potrzebowała takiej odwagi, nawet w tych okropnych chwilach, kiedy brakowało chleba. Upokorzenie niczem jeszcze było w porównaniu z tem, że go