Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/491

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Okryta płaszczykiem, kupionym jeszcze przed dwoma laty, kładła w myśli na swe królewskie ramiona, wszystkie drogie materye, jakie widziała; a gdy ocknąwszy się ze swego snu, ujrzała na sobie zniszczoną suknię, bez nadziei, że kiedykolwiek zadowolni swoją namiętność, tak jej było, jak gdyby z niej owe piękne stroje ze skórą zdzierano.
— Pan baron Hartmann — oznajmił lokaj.
Henryeta zauważyła, z jakiem uradowaniem Mouret ścisnął rękę nowo przybyłego. Baron powitał damy i spojrzał na młodzieńca z finezyą rozjaśniającą chwilami jego szeroką twarz alzacką.
— Znowu o gałgankach! — szepnął uśmiechając się. — Potem jako częsty i nieetykietalny gość, pozwolił sobie dodać: — Śliczna panienka jest w przedpokoju. Kto to taki?
— O! nikt — odpowiedziała wzgardliwie pani Desforges — to tylko panna z magazynu.
Drzwi pozostały uchylone; lokaj podawał herbatę; wychodził, znowu wchodził, ustawiał na stole serwis chiński, talerze z butersznitami i biszkoptami. W obszernym salonie jasne światło złagodzone przez zieleniejące się krzewy, błyszczało na bronzach i wesoło odbijało się na jedwabnem obiciu mebli. Za każdym razem co się drzwi otwierały, widać było ciemny kąt w przedpokoju, do którego tylko przez okno z pociemniałemi szybami, wpadało nieco światła, Tam wśród