Zaczęła znowu mówić o tym obmyślanym planie i rozgorączkowana powtarzała, że na jej żądanie pani Aurelia przyśle Dyonizę, dla obejrzenia płaszczyka, który źle leży.
— Gdy już będę miała tę dziewczynę w swoim pokoju, łatwo wynajdę powód, żeby przywołać Moureta, a następnie przystąpię do dzieła.
Bouthemont, siedząc naprzeciw niej, patrzał pięknemi, śmiejącemi się oczami, którym starał się nadać wyraz poważny. Ten wesoły towarzysz z brodą czarną jak atrament, ten krzykliwy hulaka, któremu gorąca, gaskońska krew krasiła twarz, rozmyślał nad tem, że kobiety światowe na to są tylko dobre, aby im pokazać ładny towar, wówczas kiedy się odważają wypróżniać swe sakiewki. Z pewnością kochanki jego przyjaciół, dziewczęta sklepowe, nie dopuszczają się zupełniejszych zwierzeń.
— O cóż pani chodzi, kiedy daję słowo, że między nimi nic nie ma, odważył się nakoniec powiedzieć.
— Właśnie o to mi idzie... on ją kocha! — krzyknęła. Drwię sobie z prostych spotkań, ze związków jednodniowych.
Mówiła o Klarze z pogardą: doszła jej bowiem wiadomość, że Mouret po odmowach Dyonizy, znowu się zwrócił do tej wielkiej rudej dziewczyny z końską głową, zapewne z wyrachowania trzymał ją w oddziale dla rozgłosu, obsypując podarunkami. Zresztą od trzech miesięcy pędził ży-
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/482
Wygląd
Ta strona została skorygowana.