Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Marzyła o swej w nim przyszłości, o ogromie pracy, jaki ją czeka, aby wychować dzieci i o wielu innych rzeczach, — sama niewiedziała o czem, o jakichś oddalonych widokach, których pragnąc i lękając się zarazem, drżała całem ciałem. Myśl o tej kobiecie zmarłej w podwalinach, przejmowała ją strachem; zdawało jej się, że światła krwawią; lecz uspokoiła ją białość koronek, do serca wstąpiła nadzieja, a nawet pewność radości; wodny pyłek chłodził zaś jej ręce i uśmierzał gorączkę, spowodowaną podróżą.
— To Bourras — odezwano się za nią.
Wychyliwszy się, ujrzała kupca, stojącego nieruchomie na końcu ulicy, przed oknem, w którem widziała z rana dowcipnie ułożone parasole i laski. Wysoki starzec z głową proroka, prześliznął się w cieniu, ażeby napaść oczy tą tryumfalną wystawą; patrzył ze zbolałą twarzą, nie czując deszczu padającego na jego obnażoną głowę i ściekającego po białych włosach.
— Jakiż on głupi, gotów się przeziębić — mówił dalej tenże głos.
Odwróciwszy się, spostrzegła Dyoniza, że cała rodzina Baudu była za nią. Pomimowoli, tak jak Bourras, którego nazwali głupcem, powracali ciągle do widoku rozdzierającego im serce. Była to żądza cierpienia. Genowefa okropnie blada, upewniła się, że Colomban przypatrywał się cieniom panien sklepowych, które widać było przez szyby antresoli. Podczas gdy starego Baudu dławiła