Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/466

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wymawiał Paulinie, że powiedziała przed Liénardem, ona zaś strasznie się zmięszała, otworzyły jej się oczy, dla czego cały ranek szeptano po za jej plecami. To o liście krążyła historya. Dreszcze znów ją przeszły, tak jak w chwili gdy go jej oddano, wiedziała bowiem, że wszyscy ci panowie, niedelikatne uwagi o niej robią.
— Ja nic nie wiedziałam — powtarzała Paulina. Zresztą cóż jest w tem złego... Niechaj sobie gadają, rozumie się że ich to gorączkuje!
— Moja kochana — odezwała się nakoniec Dyoniza ze zwykłym rozsądkiem — nie mam wcale do ciebie żalu, wszakże powiedziałaś prawdę. Otrzymałam list i do mnie należy nań odpowiedzieć.
Deloche oddalił się wzburzony, zrozumiawszy rzecz w ten sposób, że wieczorem Dyoniza uda się na schadzkę.
Obie zjadły śniadanie w pokoju przyległym do wielkiej sali, gdzie kobiety były obsługiwane z większym komfortem. Paulina musiała dopomódz zejść Dyonizie, tak ją noga bolała.
Na dole, wśród skwaru popołudniowego, inwentarz szedł mocniej. Była to chwila, kiedy wszyscy natężali siły, aby ukończyć przed wieczorem mało posuniętą robotę. Krzyczano jeszcze głośniej, widać tylko było poruszające się ręce, które wypróżniały pułki; nie można już było chodzić, bo stosy zrzuconych na ziemię towarów, sięgały kontuarów. Pośród wrzawy i zamieszania,