Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/464

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

go postępku. — „Oni mają słuszność, myślał, jakiem prawem jej broniłem? Pewno zaczną rozgłaszać tysiące szkaradnych plotek”. — Byłby się chętnie obił za to, że chcąc uniewinnić tak ją skompromitował. — „Takie to moje szczęście, lepiej skończyć raz życie, bo nie mogę nawet uledz sercu, ażeby jakiego głupstwa nie popełnić.” Łzy stanęły mu w oczach. — „Czyż to nie z mojej winy cały magazyn gada o liście pryncypała? Słyszał doskonale jak w dosadnych wyrazach żartowali z tych zaprosin, o których tylko jeden Liénard powinien wiedzieć. Oskarżał się o to, że pozwolił Paulinie mówić w jego obecności. Czuł się odpowiedzialnym za jej niedyskrecyę.
— Dla czegoś to rozgłosił? — szepnął nakoniec złamanym głosem. To bardzo niedobrze.
— Ja, — odpowiedział Liénard — ależ ja tylko dwom czy trzem osobom powiedziałem o tem, prosząc o sekret... Takie rzeczy rozchodzą się jakimś niewidzialnym sposobem.
Skoro Deloche wypił nakoniec szklankę wody, cały stół wybuchnął śmiechem. Śniadanie kończyło się, subiekci rozparci na krzesłach, oczekiwali dzwonka i przemawiając zrzadka jeden do drugiego, odpoczywali po jedzeniu. Przy wielkim kontuarze mało spotrzebowano dodatków, gdyż w ten dzień, magazyn płacił za kawę. Filiżanki się dymiły, spocone twarze błyszczały pod lekkiemi wyziewami, unoszącemi się jak obłok dymu z papierosów. U okien sztory wisiały nie