Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/447

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ciszej trochę, moja panno! Nie jesteśmy na rynku. Wszystkieście nierozsądne, oddając się żarcikom, kiedy czas tak drogi.
Właśnie w tej chwili, ponieważ Klara odbiegła od roboty, nastąpił wypadek. Stosy płaszczyków zsunęły się ze stołów i padając, zasłały cały dywan.
— A co nie mówiłam! — wykrzyknęła Starsza, nieposiadając się ze złości. — Proszę być uważniejszą, panno Klaro, bo to już nie do zniesienia!
Lecz nowe wrażenie nastąpiło: nagle zjawili się Mouret z Bourdonclem, odbywając przegląd magazynów. Głosy znów się podniosły, pióra zaskrzypiały, Klara z pośpiechem uprzątała okrycia. Pryncypał nie przerywał roboty. Zatrzymał się przez kilka minut, milczący i uśmiechnięty, usta mu tylko drgały na twarzy wesołej i zwycięzkiej, jaką miewał zazwyczaj w dzień spisywania inwentarza. Spostrzegłszy Dyonizę, widocznie zdumiał. A więc zeszła? Spotkał się oczkami z panią Aurelią i po chwili wahania, przeszedł do oddziału wypraw.
Dyoniza zauważywszy lekki jakiś szmer, podniosła głowę, lecz na widok Moureta, zajęła się zaraz pisaniem. To machinalne spisywanie towarów, uspokoiło ją zupełnie. Znowu uległa ona pierwszemu napadowi rozczulenia, łzy ją dławiły, namiętność wzmagała cierpienie. Poczem odzyskiwała rozsądek, spokój, odwagę i siłę woli łagodnej i niezłomnej zarazem. Z przejrzystem