Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/419

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

więc była uprzejmie czekać jeszcze, żeby ją zaprowadzić znowu do konfekcyj. Zrozumiała ona, że pani Desforges chce ją traktować jako służącę, obowiązaną stosować się do kaprysów imponującej klientki, ale postanowiła już nie wychodzić z karbów obowiązku, zachowała więc zwykły spokój, pomimo bijącego serca i buntującej się dumy. Pani Desforges nic nie kupiła w oddziale sukien i kostiumów.
— O, mamo! — zawołała Walentyna — jeżeli ten kostium jest w miarę dla mnie...
Pani Guibal wykładała po cichu swoją taktykę pani Marty. Skoro jej się podobała jaka suknia w magazynie, kazała sobie ją przynieść, wykrawała fason i następnie ją odsyłała. Pani Marty kupiła kostium dla córki, szepcząc:
— Dobra myśl! pani jesteś praktyczną.
Trzeba było pozostawić krzesło w oddziale mebli przy stoliczku do robót. Ciężar tak się wzmógł, że tylne nogi o mało co nie odpadły. Wszystkie sprawunki miały zatem być odniesione do jednej kasy, żeby następnie oddano je do biura ekspedycyi.
Wówczas te panie ciągle pod przewodnictwem Dyonizy, rozpoczęły na nowo swoją włóczęgę. Widać je było znowu we wszystkich oddziałach na wschodach i wzdłuż galeryj. Co krok zatrzymywały się z kim innym. Koło czytelni naprzykład, spotkały się z panią Bourdelais i jej trojgiem dzieci, obładowanych paczkami. Magdalena