Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/345

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w kantorach. Gdy się Robineau zapuszczał po obiedzie w te rachunki wobec Dyonizy, pozostawał chwilę przytłoczony, z oczami wlepionemi w pusty talerz: przyznawał jej słuszność, że właśnie to ciągłe wznawianie kapitału, stanowi niewzruszoną potęgę nowego handlu. Jeden tylko Bourras nie chciał uznawać faktów, nierozumiejąc ich; tem pewniejszy siebie, że pozostawał w ciemnościach. Mówił tylko, że to szajka złodziei i nic więcej. Łgarze, szarlatani, którzy się ujrzą pewnego ranka w rynsztoku!
Państwo Baudu, pomimo postanowienia, że nic nie zmienią w Vieil Elbeuf, starali się dotrzymywać kroku konkurencyi. Ponieważ klientela nie przychodziła do nich, próbowali ją przyciągać za pomocą stręczycieli. Jeden z tych ostatnich mający stosunki ze wszystkimi wiadomymi krawcami, zwykle ratował małe handle sukna i flaneli skoro się podjął ich interesu. Rozumie się, iż go rozrywano, stawał się ważną osobą; Baudu umówiwszy się z nim, na swoje nieszczęście spostrzegł, że on wszedł w układy z Matignon z ulicy Croix des-Petits -. Potem dwóch stręczycieli okradło go; trzeci zaś poczciwym był człowiekiem, ale na nic się nie zdał. Była to powolna śmierć, bez wstrząśnięć, konanie interesu. Klientki opuszczały go, jedna po drugiej. Nadszedł dzień, w którym trudno było uiszczać wypłaty. Dotąd żyli z dawniejszych oszczędności, teraz musieli się już zadłużać. W grudniu Baudu,