Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/332

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Powoli wzniecała się w nim tajona złość i naraz zaczął wywijać widelcem.
— Ale stać będę z głową do góry, aż do ostatniego tchnienia! Vieil Elbeuf nigdy nie zrobi ustępstwa! Może się ze starości zawalić, będę miał wtedy przyjemność pozostawić w niem kości swoje... Słuchaj, com powiedział Bourrasowi: „Sąsiedzie, godzisz się z szarlatanami, twoje malowanki wstyd ci przyniosą!”
— Jedz-że! — przerwała pani Baudu, zaniepokojona, że się tak zapala.
— Czekaj; chcę żeby moja synowicą wiedziała jaką mam dewizę, słuchaj moja córko: ja jestem jak ta karafka, nie ruszam się. Wiedzie się im — tem gorzej dla nich! Ja protestuję i więcej nic!
Służąca podała pieczoną cielęcinę, którą drżącemi rękami pokrajał; widać było, że stracił już wprawę w sprawiedliwem rozdzielaniu porcyj. Poczucie swego upadku pozbawiło go dawnej powagi szanownego pryncypała. Pozostawała mu, jak sam przyznawał, jedyna tylko siła: wytrwałość w przekonaniach, siła w oczekiwaniu upadku swego domu, nie robiąc kroku w prawo ani w lewo, dla uniknięcia tego co musiało mu spaść na głowę. Pépé myślał, że się dziaduś gniewa; trzeba go było uspokoić, dając mu natychmiast wety, to jest biszkopciki, przed nim stojące. — Wówczas dziaduś zniżył głos i starał się mówić o czem innem. Jakiś czas, rozprawiał o zwaleniu domów, pochwalał ulicę Dziesiątego Grudnia,