koniec w tem wszystkiem zawiera się naturalny rozwój handlu i nie można powstrzymać biegu rzeczy, do którego się wszyscy mimowoli przyczyniają.
— A więc pani trzymasz z tymi, którzy cię wyrzucili na ulicę? — zapytał Gaujean.
Dyoniza mocno się zaczerwieniła, dziwiąc się sama, że tak żywo broni tej sprawy. Cóż się w jej sercu dzieje, żeby taki płomień wdzierał się do piersi?
— Ależ nie, mój Boże! Może się mylę, panowie jesteście bardziej kompetentni. Tylko powiedziałam, co myślę. Dziś o cenach nie stanowi pięćdziesiąt domów, jak dawniej, ale cztery lub pięć, które je obniżyły skutkiem potęgi swych kapitałów i licznej klienteli. Tem lepiej dla publiczności, oto com chciała przez to powiedzieć.
Robineau nie gniewał się: z poważną miną wpatrzony był w obrus. Nieraz czuł on już powiew nowych idej o handlu i rozwój, wspomniany przez Dyonizę. W chwilach trzeźwego zapatrywania się na rzeczy, zapytywał siebie, dla czego się opierać tak silnemu prądowi, który wszystko porywa? Nawet pani Robineau, widząc zadumę swego męża, potakiwała wzrokiem Dyonizie, która skromnie znowu milczała.
— Wszystko to są teorye — odezwał się Gaujean, aby położyć temu koniec. — Mówmy o naszym interesie.
Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/306
Wygląd
Ta strona została skorygowana.