Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/287

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

fasadzie, ściśniętej pomiędzy Magazynem Nowości i staroświeckim hotelem Duvillarda. Na progu sklepu parasoli, stary Bourras, z długiemi włosami i brodą jak u proroka, w okularach na nosie, przypatrywał się gałce do laski z kości słoniowej. Będąc jedynym lokatorem w całym domu, odnajmował pokoje obu piętr, dla zmniejszenia swego komornego.
— Czy pan masz wolny pokój? — spytała Dyoniza, ulegając jakiemuś mimowolnemu popędowi.
Podniósł oczy z pod gęstych krzaczastych brwi, zdziwiony, że ją widzi przed sobą. Wszystkie te panny były mu znane. Obejrzawszy czyściutką suknię i przyzwoitą powierzchowność, odpowiedział:
— To nie dla pani.
— Wieleż pan żąda?
— Piętnaście franków na miesiąc.
Poprosiła, żeby jej pokazał ten pokój. W ciasnym sklepie, kiedy ją wciąż badał ciekawym wzrokiem, opowiedziała mu swoje wydalenie z magazynu i chęć nienarzucania się stryjowi, Stary poszedł zdjąć klucz z półki będącej w izbie za sklepem, małej ciemnej ciupce, gdzie gotował sobie jeść i sypiał; — ztamtąd przez zapyloną szybę, widać było zielonkawe światło podwórka, mającego dwa metry szerokości.
— Pójdę naprzód, powiedział Bourras, żebyś panna nie upadla w wilgotnym pasażu, ciągnącym się wzdłuż sklepu.