Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Młoda bielizniarka z twarzą łagodną i delikatną odezwała się:
— Zastał ją z innym, więc dobrze zrobił.
Paulina wykrzyknęła:
— Jakto! że kobieta przestała kochać kawalera, to mu wolno poderżnąć jej gardło! O co to, to nie! Nie dopowiadając reszty, zwróciła się do garsona:
— Piotrze, nie mogę przełknąć tej wołowiny. Każ mi zrobić omlet, słyszysz! niechaj będzie pulchny, jeżeli to być może.
Mając zawsze łakocie w kieszeniach, wyjęła pastylki czekoladowe, które jadła z chlebem.
— Nie ma co mówić, taki człowiek jest straszny; — powiedziała Klara. Są tacy zazdrośnicy! Niedawno jakiś robotnik wyrzucił żonę swoją na ulicę przez okno.
Cały czas nie spuszczała oczu z Dyonizy; zdawało jej się, że ją odgadła, widząc jak blednie. Widać, że ta święta i niepokalana drży, aby jej nie zbił kochanek, którego zdradza. Byłoby zabawne, gdyby ją chciał prześladować aż w magazynie, jak się zdaje tego obawiać. Ale rozmowa zwróciła się ku innym przedmiotom; jedna ze sklepowych podawała sposób wywabiania plam z aksamitu. Mówiono potem o nowej sztuce w Gaîté, w której małe dziewczynki, w postaci amorków, lepiej tańczą od dorosłych osób. Paulina strapiona z początku zbyt wysmażonym omle-