Strona:PL E Zola Magazyn nowości.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zauważywszy, że sprawia przykrość przyjacielowi, wziął go za rękę i mówił dalej
— Wierzaj mi, że cię nie chcę zasmucać; ale przyznaj, że twoje dyplomy nie zadowolniły żadnej z twych potrzeb... Wiesz ty, że mój starszy subiekt, z oddziału jedwabnych materyj, zarobił w tym roku dwanaście tysięcy franków! Tak, chłopiec to z bardzo trzeźwą głową, który ograniczył się na ortografii i czterech działaniach. Zwyczajni subiekci zarabiają po trzy tysiące franków, więcej od ciebie, a ich edukacya nie kosztowała tyle co twoja; nie byli puszczeni w świat z obietnicą na piśmie, że go podbiją. Nie przeczę, że zarabianie pieniędzy nie stanowi jeszcze wszystkiego... Jednak z pomiędzy uzbrojonych w naukę biedaków, którzy się pchają do profesyj liberalnych, nie jedząc do syta, a ludźmi praktycznymi, przygotowanymi do życia, znającymi do gruntu swe rzemiosło, wybieram bez wahania tych ostatnich, bo według mnie, są to zuchy, którzy doskonale pojęli ducha czasu. Głos mu się ożywił, stawał się coraz wymowniejszy. Henryeta nalewając herbatę, obróciła głowę; gdy spostrzegł, że się uśmiecha w głębi salonu i zauważył, że dwie inne panie przysłuchują się, sam zaczął żartować ze swych frazesów.
— Słowem, mój koleżko, każdy poczynający dziś od perkaliku, pachnie milionerem.
Vallagnosc rozłożył się wygodnie na kanapie. Przymrużył oczy, przybierając minę zmęczoną