Przejdź do zawartości

Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Teraz niech boju unika
W lasach lega, nie na stepie,
Ani na wietrznym wertepie        130
Harcuje, - Dodaj dwa słowa
Że Salusia jego zdrowa,
Że my go wszyscy kochamy,
Z téj Trofonjuszowéj jamy
Złego nie rokując sobie,        135
Wszakże omenu ciekawi ...
A jeśliby już był w grobie
Proś go, niech głowę wystawi,
I nie straci polskiéj duszy;
A ja go wyciągnę za uszy.        140
Cha! cha! bajkarz Wernyhora
Staremu naplótł powiastek! -
Pójdę do naszych niewiastek
Powiedzieć o téj potyczce
Z duchami. - A ty - czy wczora        145
Oświadczyłeś się Xiężniczce?

LEON.

Nie śmiałem, ojcze kochany!

REGIMENTARZ.

Głupiś! – więc ja cię wyręczę.

LEON.

Ojcze!

REGIMENTARZ.

Aniś do kieliszka
Ani do... serce zajęcze!        150
Na sygnet Świętego Franciszka
Przysięgam! że cię zaręczę
Dziś jeszcze, tym oto krwawnikiem.

(Całuje pierścień i wychodzi.)
LEON.

Semenko... Siądź za stolikiem
I do Gruszczyńskiego napisz        155
Expedycją.

(Wychodzi.)