Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Modlitwy — jednego krzyża.
Niewartym nawet łzy jednéj!..        300
Lecz Chrystus co się przybliża
Do twych ust pełnych rospaczy
Które go wołały z jękiem:
Człeku niechaj ci przebaczy.
I niech twój grobowiec młody        305
Ukraińskich kwiatów wdziękiem
Okwitnie. — O Boże! Boże!
Jakie to matkom zawody!
Jakie dla ich serca noże!
Jakie za miłość wypłaty        310
Takie wczesne dziatek straty!
Takie śmierci z marnych sprzeczek
Wynikłe, zgony gwałtowne,
A zaś równie nieodzowne
Jak tamte co są dla Boga.        315
O! jak te garstki kosteczek
Które śmierć odnosi sroga
Drogie im w dzieciństwie były!
Ile mleka! łez wypiły!
Ile za niemi pacierzy        320
Pobiegło w złote niebiosa!

(zamyka mu oczy).

Umarł... Trup przed wami leży
Młodzieniec złotego włosa
Wczoraj jeszcze kwiat młodzieży! —
Oto zszedł ze świata tego        325
Syn Jaśnie Oświeconego,
Dziedzic Barku i Ladawy,
Na wejściu w związki książęce. —
Weźcie ten pierścionek krwawy
I oddajcie go panience.        330
A nad trupem co tu leży
Zaśpiewajcie Anioł Pański.

(pokazuje na Kosakowskiego.

A to służalec szatański
Człowiek mordu i grabieży,