Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I zaćwierka gdzieś na płotach
Mówiąc: jak ci ludzie Bozi
Zapomnieli o sierotach!..
Lecz xiądz co Boga uwozi
I ucieka z nim za bramy?        660
Tego my jeszcze nie znamy
W Polsce od dawnego wieku!
A co ty wiesz? ty człowieku!
Czy Bóg nie chce zostać z nami
I patrzeć jak umieramy?        665
I karmić sakramentami?
I dusz naszych wszelkie plamy
Krwią swoją obmywać drogą?
A co ty wiesz? czyli trwogą
Włożon do twoich zanadrzy        670
Duch sakramentów nie zadrży?
I nie zlęknie się tych kości
Gdzie żaden już duch nie gości? —
A co wiesz? czy tajemnice
Po sakramentach zamknięte        675
Nie pierzchną, by gołębice,
Nie zlecą się w jedno święte
Miejsce — gdzie były już miecze,
A teraz jest pokój Boży
W to biedne serce człowiecze        680
W moją pierś, co się otworzy
Pełna radośnéj boleści
I wszystkie! wszystkie pomieści!
Nie — Boga nie weźmiesz zgoła
Boć to nie jest tobie dane...        685
Oto idę do kościoła
Sakramenta porwę w dłonie
I pójdę — i śród kul stanę.

XIĄDZ PRZEŁOŻONY

Temu xiędzu na ambonie        690
Tumanić ludem zakażę.

(wychodzi.)
XIĄDZ MAREK.

Idźcie! idźcie — a ja w Barze
Z ostatkiem ludu zostanę.