Przejdź do zawartości

Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/065

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie wymówionych przymiotów
Téj, co poczęła bez zmazy:
A miał w sobie sto żywotów?
Oddałbym żywot sto razy!

KRÓL.

Twardy, niewdzięczny człowieku?        520
Także mi za łaski moje
Odpłacasz?... Jak śmiesz robaku,
Tego mi wlaśnie odmawiać
Czego najwięcej żądałem?
W państwie eię tak traktowałem        525
Jako brata, jako syna;
Nie czułeś prawie niewoli.
Lecz teraz przyszła godzina
Że cię twój łańcuch zaboli,
I los cię ukole srogi.        530
Tu więźniu! z duszą robaczą!
Tu sam! niech wszyscy zobaczą
Jak ty mi całujesz nogi...

(Fernand klęka mu do nóg.)
DON HENRYK.

O! nieszczęście!

MULEJ.

O! cierpienie!

DON ŻUAN.

Boże! co za poniżenie!        535

KRÓL.

Do mnie twe należy ciało.

DON FERNAND (Wstając.)

Tak zaprawdę, ale mało
Mało to ci mocy doda,
Panować nad kościami mojemi:
Bo ta ziemia, to gospoda        540
W ogromnéj naszéj podróży:
I na to wyskoczył z ziemi