Przejdź do zawartości

Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T4.djvu/061

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nie na to, aby czytano
I tlómaczono to słownie...
Jeśli rzekł: oddajcie Ceutę! –        360
To ma się znaczyć, że trzeba
Powolnie, albo gwałtownie,
Z pomocą ludzi i nieba
Upomnieć się o Infanta.
Jakżeby król katolicki?        365
Jak on, wierny, sprawiedliwy?
Taki król jak on? – nie żywy,
Na swój proch, oddany laurom,
Kładł taką okropną plamę,
By Ceutę oddawać Maurom,        370
Te Ceutę – miasto te same
Gdzie on pierwszy, zdjęty żarem,
W imie Przenajświętsze Pańskie,
Ze szpadą i ze sztandarem
Przyskoczył i Chrześcijańskie        375
Chorągwie zatknął na wieżach.
A teraz byłożby czynem.
Godnym téj sławy w rycerzach?
By miasto – które wyznało
Że Chrystus jest Boga synem;        380
Kościoły pozakładało
Gdzie się Imie Jego święci
Pośród serdecznych płomyków,
I meka się ma na pamięci...
Aby kościoły już stare,        385
Przez ludzi, przez katolików, –
Przez ludzi, co mają wiarę
I tego Boga wyznają,
Przez ludzi, co serca mają!
Przez nas?! przez Portugalczyków!        390
Były?!... Aby te kościoły,
Które złoconemi czoły
Podpierają mleczne pasy,
Jak naszéj wiary Atlasy;
I na krzyż złoty pobożny,        395
Wieszają słońca czerwone:
Aby przez xiężyc dwórożny