Przejdź do zawartości

Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/396

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
LXIV.

Precz wszystkie takie sceny odgrywane       505
W teatrze naszych wnętrzności, Maurycy
Przejdzie, uczuje sercem każdą zmianę,
Czas mu postawi zwierciadło różnicy,
Czas matematyk. Dziś serce strzaskane,
Ruszył na koniu pędem błyskawicy,       510
Za nim pasieka, szczęście, przeszłość, ona,
Kto wié za kilka lat, czy jego żona?


LXV.

Panna Aniela, jeszcze nieświadoma
Odmian które się w zamku wydarzyły,
Biegła, ścieżeczka przed nią była stroma,       515
Pomiędzy skalne wijąca się bryły;
Potém sadzawka i ów dąb z rękoma
Założonemi, ów dąb pełen siły,
Który się dawniéj kochał bez nadziei
Jedne swe oko topiąc w Galathei.       520


LXVI.

Nad tą sadzawką nasza młoda panna,
Już zadyszana stanęła, poprawić
Włosy. Sadzawka była bowiem szklanna,
Można się było w niéj oczyma bawić,
I była to gwiazd kryształowych wanna,       525
I rybki się w niéj zaczynały jawić
Długie, błyszczące robiąc korowody,
Ilekroć łezkę rzuciła do wody:


LXVII.

Ale przed rankiem, rybki spały na dnie.
Panna Aniela uwiązała włosy,       530
Nie przypatrzyła się nawet — czy ładnie,
Lękała się tknąć kwiatów pełnych rosy...
I serce biło w niéj — bo chciała zdradnie
Do zamku dostać się — a jakieś głosy
W powietrzu cichem brzęczały i gwary       535
Jak gdyby przez sen mruczał zamek stary.