Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/214

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czas wszystko uciszył. Z całéj owéj historji został tylko jeden grobowiec z następującym napisem:

JULIA ALPINULA
TU LEŻĘ
NIESZCZĘŚLIWEGO OJCA, NIESZCZĘŚLIWA CÓRKA:
BOGÓW AVENTYŃSKICH KAPŁANKA.
WYPROSIĆ OJCA OD ŚMIERCI NIE MOGŁAM.
NIESZCZĘŚLIWIE UMRZEĆ W LOSACH JEGO BYŁO.
ŻYŁAM LAT XXIII.

Mój Irydjonie, ta młoda dziewica, ta czysta kapłanka co żyła tylko lat 23, skarżąca się tak cicho — a tak przeraźliwie — z przeszłości: ona to zamieniła się w Lillę Wenedę; chciałem kwiat łączny przenieść do Polski: niosłem go ze świętém uczuciem, aby nie stracić zeń rosy, listka nie ułamać. Ta mara srebrnéj białości która na dziwnéj zieleni łąk Szwajcarskich, na odłamie skały, stawała przedemną: teraz zmartwychwstawszy nad Gopłem opowiedziała swego poświęcenia się historją; cicha, czysta, biała i spokojna ale głęboko w serce, nawet przez ojca własnego raniona.
Dawniéj jeszcze, jadąc przez pińskie błota, widziałem mnóstwo lilji wodnych i mnóstwo chłopów wychudłych od głodu; między chłopami a nenufarem litewskim taki był związek, że chłopstwo jadło kwiatów łodygi, nie mając chleba; łodygi te bowiem rdzéń mają słodką, gąbczastą, która za pokarm służyć może. Co z tego pińskiego wspomnienia do Tragedji wniknęło — zobaczysz.
A teraz, kiedym ci się wyspowiadał, usiądź na ułamku jakiéj dawnéj ruiny, albo pod cieniem