Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/059

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przywyknij do niéj za życia, albowiem będzie na mogile twojéj stąpać przy blasku xiężyca; przywyknij do głosu jéj, abyś się nie obudził gdy mówić będzie.
Zaprawdę, że dla tych co są smutni ta kraina sou piękną jest i nie bezludną; albowiem tu śnieg nie plami skrzydeł Anielskich, a gwiazdy te są piękne.
Tu przylatują mewy, i gnieżdżą się, i kochają się, nie myśląc że jest jaka piękniejsza ojczyzna.
Tak mówił i podniósł jedną z czaszek tych które sos leżały odkryte; a w niéj było rodzeństwo małych ptasząt.
I wyciągały główki przez miéjsce gdzie były oczy ludzkie, i pełna była płaczącéj troski kość spiącego człowieka.
A wziąwszy ją rozgniewany Anhelli, rzucił o ziemię mówiąc: precz kościele zhańbiony.
A płomień z ziemi wyszedłszy stanął przed nim w kształcie jakoby ludzkim, i w ubraniu Biskupiém z infułą i z krzyżem na głowie, a wszystko ogniste
I rzekł z wielką grozą: oto przyszliście ruszać umarłe; czyż nie dosyć trupom wichry mieć nad sobą i zapomnienie?
Ręce moje łamały hostiją, a teraz je wyciągnę nad wami i przeklnę mówiąc: bądźcie przeklęci burzyciele grobów.
Azaż nie dosyć wycierpiałem na moim tronie, i na Biskupim oparty pastorale, modląc się za kraj który miał ginąć jak człowiek potępiony.
Kiedy Kimbar wywołał Sybir i postawił go przed obliczem sejmu bladego, mówiąc, oto jest krzyż,
Nie poszedłemże na wygnanie jak człowiek czysty? któż mi co zarzuci i grobowi mojemu? Oto umar-