Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/057

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A przybliżywszy się Anhelli ku owemu Aniołowi, spojrzał na niego i upadł jak człowiek martwy.
Skończywszy więc Szaman grzebanie umarłych, szukał go oczyma i nie widząc nigdzie szedł na wzgórze.
A natrafiwszy ciało Anhellego spotknął się na nim, i krzyknął boleśnie; ale poznawszy że młodzieniec żyje, ucieszył się.
Wziął go zatém za rękę i rzekł: wstań! nie jest jeszcze czas spoczynku.
A powstawszy Anhelli, oglądał się w około i spuścił przed Szamanem głowę jak człowiek co się wstydzi, mówiąc:
Otom zobaczył Anioła podobnego téj niewieście, którą kochałem z całéj duszy mojéj będąc jeszcze dzieckiem.
A miłowałem ją w czystości serca mego; dla tego łzy mię zalewają kiedy myślę o niéj, i o mojéj młodości.
Bo oto byłem przy niéj jak ptak swojski co się boi; i nie wziąłem nawet pocałowania od jéj ust koralowych, choć byłem blisko; jak gołąb mówię siedzący na ramieniu dziewczyny.
Dziś już to snem jest. Oto szafirowe niebo i gwiazdy białe patrzą na mnie: sąż to gwiazdy te same które mnie widziały młodym i szczęśliwym?
Dla czegoż nie powstanie wicher co mię z ziemi zwieje i zaniesie w krainę cichą! dla czego ja żyję?
Oto już jednego włosa nie ma na mojéj głowie z tych które były dawniéj, oto się nawet kości we mnie odnowiły, a ja zawsze pamiętam.