Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T3.djvu/055

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Postawiono więc trzy krzyże z najwyższego jakie było w tym kraju drzewa, i wystąpili trzéj meczennicy po jednemu z kazdéj gromady; wszakże nie wybrani losem, lecz z własnéj woli. Nie byli to gromad wodzowie, lecz jedni z najmniejszych.
Kiedy więc cieśle postawili krzyże na wysokiém wzgórzu śniegowém, odezwał się głos z nieba jakoby wicher, pytając: co czynicie? lecz go ci ludzie nie przelękli się.
I zawieszono na krzyżach ludzie owe obłąkane, i przybito im ręce ćwiekami; a ten co był na prawo krzyczał: równość! a ten co był z lewéj krzyczał: krew! wiszący zaś pośrodku mówi: wiara!
I tłumy stały w milczeniu pod krzyżami czekając co się stanie, i tak je noc zastała na śniegu, a była wielka ciemność i okropne milczenie.
Aż o północy zorza borealna rozciągnęła się na całéj niebios półowicy, i ogniste wystrzeliły z niéj miecze; a wszystko stało się czerwone i te krzyże z męczennikami.
Wtenczas strach ogarnął tłumy i rzekły: źle czyniémy! godziż się aby za nasze wiary ci ludzie ginęli niewinni?
I przeraziły się zgraje mówiąc do siebie: oto umierają i nie skarżą się.
Rzekli więc do tych co byli ukrzyżowani: chcecie, a zdejmiemy was? lecz ci im nie nie odpowiedzieli, będąc już umarłymi.
A poznawszy to rozbiegły się zgraje pełne przerażenia, a żaden z tych co uciekali nie odwrócił głowy, aby spojrzéć na martwe i umęczone. Zorza je czerwieniła, zostali sami.
A właśnie wtenczas Szaman z Anhellim powracali z wędrówki podziemnéj, i zadziwili się po-