Czemu ci ludzie patrzą na mnie jak gawrony.
170
Klękajmy wszyscy przed tym ukoronowanym,
On królem...
Co ja królem? gdybym nie był pjanym
Upiłbym się z radości. Los głupi jak rura!
Wyskoczyłbym ze skóry, gdyby moja skóra
Nie była teraz skórą królewską.
Żyj długo...
175
Sto lat! Sto lat żyć będę; wziąłem skórę drugą
Jak wąż — jak wąż panowie mam oko z brylanta.
Puściłbym się po sali z grafinią kuranta,
Gdyby nie godność, prawda? która siedzieć każe.
Tak się w mój tron złocisty królowaniem wrażę
180
Że nie oderwą ludzie od tronu człowieka.
Proszę! co za dziw!
Słyszysz jak burza się wścieka,
Dzwonią deszczowe rynny. W téj okropnéj burzy
Słyszę głosy płaczące...
To krzyk nocnych stróży.
Nie, to są jakieś głosy inne, jęk ze świata
185
Umarłych — Léj mi wina. Wszystko się tak splata
Że chyba się powiesić.
Teraz po obiedzie
Trzeba wymyślić wesołą zabawę.
Każcie tu wpuścić kuchenne niedźwiedzie
Co kręcą; rożnem: niech tańczą.