Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/319

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
GRABIEC (biorąc z tacy złotniki, rozdaje Chochlikowi, Skierce — a potém sam napełnia kieszenię.)

       10 Ministrze za rok usług z góry ci zapłacę,
A nie drzyj tak poddanych; tobie miły błaźnie
Za tysiąc żartów, złotnik; spraw nam śmiechu łaźnię,
Tobie także za ciężkie płacę panowanie.
A to — to mi schowajcie jutro na śniadanie...

BALLADYNA.

       15 Honor to dla mnie że gość tak dostojny
Raczył nawiedziéć mój zamek i stoły.
Pijcie panowie!

(do Kostryna który ją za rękę ściska, mówi cicho.)

Chłopcze! siedź spokojny
Na Boga! patrzą — odgadną — zginiemy.

(do innych.)

Pijcie panowie! Panie Chrząszcz z Jemioły
       20 Pij waść — Dla czego Pan Gryf siedzi niemy?
Proszę wynaleść wesołą rozmowę.

PIERWSZY ZE SZLACHTY.

Mówmy o herbach.

GRABIEC.

Ja mam w herbie króla
Złote trzewiki, koronę i głowę.

PIERWSZY ZE SZLACHTY.

Ja mam dwie trzaski.

DRUGI ZE SZLACHTY.

A ja mam poł ula.

PIERWSZY ZE SZLACHTY.

A ty grafini?

BALLADYNA.

Ja?...

KOSTRYN.

       25 Pani! wszak byłaś
Xiężniczką możnéj Trebizonty.