Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/262

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I tak... ja prędzéj biegam, i przez miedzę
Ubiegnę ciebie...

BALLADYNA.

Ty?...

ALINA.

A oczywiście
Że ciebie w locie siostrzyczko wyprzedzę...

BALLADYNA.

Ty!

ALINA.

       220 O! nie zbliżaj się do mnie z takiemi
Oczyma... Nie wiem... ja się ciebie boję.

BALLADYNA. (zbliża się i bierze ją za rękę.)

I ja się boję... połóż się na ziemi...
Połóż! ha!

(zabija.)
ALINA.

Puszczaj!... oh!... konam...

(pada.)
BALLADYNA.

Co moje
Ręce zrobiły?... O!...

GŁOS Z WIERZBY.

Jezus Marya...

BALLADYNA. (przerażona.)

       225 Kto to?... zawołał ktoś?... czy to ja sama
Za siebie samą modliłam się?... Żmija,
Kobiéta, siostra — nie siostra. Krwi plama
Tu — i tu — i tu

(pokazując na czoło plami je palcem.)

I tu. — Któż zabija
Za malin dzbanek siostrę?... Jeśli z bora
       230 Kto tak zapyta? powiem — ja. — Nie mogę
Skłamać i powiem ja! — Jakto ja?... Wczora