Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T2.djvu/028

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Miecz ostry obosieczny, a twarz moja błyska
       25 Jak słońce w całéj mocy wyświecone kołem.
A gdy przedemną na twarz upadniecie czołem,
Powiem wam... Jestem pierwszy... i ostatnim będę...

DRUGA OSOBA PROLOGU.

Ja wam zapał poety na nici rosprzędę,
Wy śmiéjcie się z zapału mego towarzysza...
       30 Kto on? do Tureckiego podobny derwisza;
Owe siedem lichtarzy, jest to siedem grodów.
Stoi wśród siedmiu złotem nalanych narodów
Wygnaniec. — A włos czarny w siwość mu zamienia
Nie wiek ale zgryzota... W oczach blask natchnienia,
       35 W ręku gwiazdy... to myśli z których jasność dniowa;
Miecz w ustach obosieczny, jest to sztylet słowa,
Którym zabija ludzi głupich... albo wrogów.

TRZECIA OSOBA PROLOGU.

Zwaśnionych obu spędzam ze scenicznych progów.
Dajcie mi proch zamknięty w narodowéj urnie,
       40 Z prochu lud wskrzeszę, stawiam na mogił koturnie,
I mam aktorów wyższych o całe mogiły.
Z przebudzonych rycerzy zerwę całun zgniły,
Wszystkich obwieję nieba polskiego błękitem,
Wszystkich oświecę duszy promieniem, i świtem
       45 Urodzonych nadziei — aż przejdą przed wami,
Pozdrowieni uśmiechem, pożegnani łzami.