Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/322

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

U kawki krążąc, stadem obsiadły,
I ołowiane wież czernią szczyty.

Wsiedli do czajki obaj rycerze,
Płynęli z wodą. Hetman ponury,
       65 Patrzał na wichrem kręcone chmury,
Na mgły tumany, na zamku wieże;
A jego serce choć stalą zbrojne,
Tak mocno bije, tak niespokojne,
Jakby w przeczuciach — zadrzał — i nagle
       70 Chwycił za wiosło, rozpuścił żagle,
I pędził czajkę, ta w szybkim biegu,
W chwilę na drugim stanęła brzegu.
Tam z serca trwogę odpędził płonną:
„Jak los osądził.“ rzekł, „niech się stanie. —
       75 Baszo! czy walczysz pieszo? czy konno?“
— „Gdy Arabczyka dasz mi Hetmanie,
Ujrzysz jak lekko na siodło wskoczę,
Jak z konia biję i koniem toczę.“ —
Hetmana trąbki słychać odgłosy:
       80 Wnet nauczone na trąbkę pana
Dwa szybkie konie lecą przez wrzosy:
— „Biały twój Baszo! czarny Hetmana.“ —
Oba rycerze siedli na konie,
Oba pędzili szybko przez błonie,
       85 Póki kaganiec z wież Oczakowa
Nie błysnął gwiazdą ze mgły wywity.
Za wodzą Żmii stanął koń wryty,
A Hetman rzecze: „Na próżne słowa
Nie traćmy czasu, poleć się Bogu.
       90 Tam twój Oczaków, kędy się palą
Mnogie kagańce w masztowym lesie,
Tam twoje wieże — do wież tych progu
Gdy mnie zwyciężysz? koń cię zaniesie,
Gdy padniesz? trup twój popłynie z falą.“

       95 Rzekł — ściśléj zamknął w przyłbicę czoło,
I czarnéj tarczy okrył się skrzydłem.
Basza jak jastrząb krążył wokoło,
Na różne strony zwijał wędzidłem,