Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/305

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Po niebie krwawe snują się chmury.
       60 Teraz do żagli! teraz do wiosła!“ —

Okrzyk stokrotny
Bije o chmury;
I żagiel lotny,
Jak skrzydło ptaka,
       65 Białémi pióry,
Czajkę kozaka
Niesie... Ta drząca,
Wygina szyję,
Kąpie się w wodzie,
       70 Fale rostrąca;
I kozak żyje,
I czajka żywa.
Już lecą... Blady na wschodzie
Zza chmury xiężyc wypływa. —

       75 „Ho! dobra wróżba, galera Baszy.
Lubię miéć sprawę z Baszy galerą,
Znam tę banderę — a nad banderą
Buńczuk, co płoche jaskółki straszy.
Widzę przy ogniach tureckie twarze,
       80 Zdają się blade... Czekać w pobliżu,
Aż nam galera boki ukaże,
Aż na nas spojrzy okiem ze spiżu.“

Galera okropną cichością owiana,
Jak widmo posępne, jak pałac zaklęty,
       85 Choć wiosło nie szumi, choć żagiel zwinięty:
Bez ludzkiéj pomocy, czarami szatana,
Odwraca pierś złotém ozdobną straszydłem,
I boki jéj xiężyc bladawy oświéca.
Trzdzieścié paszcz widać przy blasku xiężyca,
       90 Skąd wkrótce ognistém wyleci zgon skrzydłem...

„Druhy! do wioseł! już dają znaki,
Ażeby iskrą podrażnić działa;
Lecz my pierszchniemy stadem jak zpaki,