Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
MARJA.

Prawda, wyszło mi z pamięci,
Chciałam zgonu obrazu...

Na stronie.

Zniknęła nadzieja!
On mnie nie pojmie, ja się wyrzec nie ośmielę.

BOTWEL.

Pani! więc dziś się z tobą na wieki rozdzielę,
Przyszedłem cię pożegnać.

MARJA, z rospaczą.

       55 Co mówisz? mój drogi!
Dla nieszczęśliwéj cios to nazbyt! nazbyt srogi!
Nie wytrzymam!

BOTWEL.

O pani! mam zostać przy tobie?
Każesz mi zostać? jesteś królową, masz władzę.
Dziś więc grób mój, przy Rizzia każę kopać grobie,
       60 Przeciw sztyletom, słaba obrona w odwadze.

MARJA.

Ty mi serce rozdziérasz — piekło teraz we mnie!
Zemścić się! zemścić! cóż mi teraz pozostaje?
Zemścij się!...

BOTWEL.

Nad Duglasem mścić się? to daremnie,
Duglas z Lindsajem oba uszli w obce kraje.

MARJA.

       65 Idź! szukaj ich! nie, zostań! zostań tu! miéj litość!
Chciéj mnie zrozumiéć! błagam! Czyliż duszy skrytość
Mam wyjawić słowami? choć wiém że ta mowa
Sumnienie mi obarczy, z echem nie upłynie.
Powinien zginąć!

BOTWEL.

Kto?

MARJA, długo pasując się ze sobą.

On!!!