Przejdź do zawartości

Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego T1.djvu/061

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

       155 Jeszcze głośniéj — i głośniéj — jam znowu słyszała...
Udam że ja go nie znam — żem nigdy nie znała.
Król go nie pozna...

DOWMUNT wchodzi z zapuszczoną przyłbicą w krzyżackiéj zbroi.

Potwarz okłamała zdradnie
Serce Aldony — teraz widzę ją — tak blada..
Czy dręczona sumnienia wyrzutami bladnie?
       160 Umiém rozróżnić bladość od bladości... Siada...
Nie odwróciła lica... Dawniéj szelest szaty,
Szelest kroków odgadła — poznała... a teraz
Nie odwróciła lica! Idąc w te komnaty,
Będąc na progu, z progu wracałem się nieraz.
       165 Tak mi okropnie! ona mnie nie pozna? może
Nie zechce poznać... Pani!... Zadrżała.

ALDONA.

Rycerzu
Ktokolwiek jesteś? w północ błądząc po tym dworze,
Módl się — oto różaniec widzę przy puklerzu,
Módl się i — wyjdź...

DOWMUNT.

Wyjdź?... Widać że Litwy królowa,
       170 Przywykła roskazywać, na jéj zawołanie
Przybiegnie zbrojna, liczna, warta pałacowa.
Wyjdę z wrót gmachu — tylko po mnie tu zostanie
Krew...

ALDONA, cicho.

Moja...

DOWMUNT.

Niewiém! niewiém — lecz tu krew zostanie.
Wiész kto ja jestem? czyli twe serce przeczuwa?..

ALDONA, jak echo tym samym głosem.

Czy twe serce przeczuwa?...

DOWMUNT.

       175 Powtarza pytanie!
Odpowiédz!...