Przejdź do zawartości

Strona:PL Dzieła Juliusza Słowackiego 01 (Gubrynowicz).djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wrzeszczał ów gość: »Ja błoto przyniosłem z ulicy,
Jam przyniosł i wydeptał, i miesiącem zrobił,
A tyś skradł, abyś siebie u ludzi ozdobił        30
I zarobił majątek u polskich szlachciców
Tajemnicą, jaką mam, lepienia księżyców.
Więc nietylko, żeś plagiat popełnił haniebny,
Ale mnie w dom przyjmujesz, boć jestem potrzebny,
Bo twych posągów czoła byłyby bez wieńca,        35
Bez piękności«... — To słysząc snycerz, bez rumieńca
Na twarzy, wobec gościa, który się szamotał
Po snycerni, — ciął młotem w posąg i zdruzgotał.