Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/444

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szczona zostanie szacowna od złota, srebra aż do miedzi kollekcya JWpani dobrodziejki.

Zbierać rzeczy szacowne piękna jest robota,
Najszacowniejsza jednak od srebra i złota.

Jak to powiedział nieboszczyk pan Bobrykiewicz, Panie świeć nad duszą jego.
Zdaje mi się, że kto do sklepu idzie, pierwej worek odwiedzić powinien.

Gdyby się to wtenczas stało
Gdy się w Opatów wjeżdżało.

Nie byłoby ambarasu:

Bo gdy pustki w worku czują,
I żydowie posponują.

Chwałaż Bogu, iż się szkoda znalazła, bo już nie wiedziałem, jak się z Opatowa wydostać.

Więc już nie jestem przelękły.
Kiedy trzy butelki pękły.

Lepiej to niż worek, ś. pamięci pani Bobrykiewiczowa raz wraz powtarzała synom, wnuczkom, prawnuczkom swoim:

Dzieci, szanujcie pieniądze.
To za rzecz istotną sądzę.
Dobre są wszelkie tytuły,
Lecz gdy tytuł bez szkatuły,
I jaśnie wielmożność zgaśnie,
Zgaśnie, dzieci, a tak właśnie,
Jako knotek gdy bez łoju.

A póki to tych wierszów? Rozszalało się pióro, nie wiem sam, zkąd mi się biorą. A dalibóg i to wiersze. Więc prozą ściskam, Nowego Roku winszując.

Ojcu, matce, córkom, synom,
I księdzu proboszczowi i wszystkim parafianom.
Dość na mnie staruszka.

Z Berlina 19 lutego 1796.

Kiedy kto staremu urodzin winszuje — przymawia. Ale że nie młody staremu tę grzeczność wyrządził, nie ma miejsca przymówka, a wreszcie gdyśmy już dziady, pozwólmy młodszym, żeby nam jeszcze przez lat dwadzieścia z okładem przymawiali.