Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/424

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

prusski nie ścierpi kroku podobnego. Kanclerz pojechał z tem do króla, a król zażądał, aby Buchholtz ten protest podał na piśmie; poseł prusski miał na to odpowiedzieć:
„Nadchodzi sejm, na którym cały naród zgromadzony rzeczpospolitą panią reprezentować będzie, udam się do niej a nie do rady, która jest tylko tej pani sługą“. Groźba ta Buchholtza miała być powodem, że projekt upadł.
Nazajutrz zaraz po przybyciu, wybierał się pan Antoni do prymasa, do generała Potockiego, do pani Mniszchowej. Po obiedzie miał być u marszałka Mniszcha, wieczorem u Potockiego i księcia generała ziem podolskich i u wielu posłów. Nie tracił więc czasu. Dalej już tak sprawę zdaje z tych zabiegów:
„W sobotę rano byłem u generała artyleryi Potockiego, z nim rozmówiwszy się o interessie księcia biskupa, pojechałem po obiedzie do króla. Tam otrzymawszy audyencyą, pomimo nacisku onej pragnących, czule-m mu wyraził podziękowanie za jego względy i dawniejsze i teraz nieodmawiane. Zapytał się mnie, czylim umyślnie o Warszawę zaczepił. Powiedziałem, że bliższą-bym mógł mieć drogę, ale chęć ucałowania rąk jego dobroczynnych tu mnie przywiodła. Na to tysiąc grzeczności usłyszałem, w tych wyrazach: Mój hrabio, pewny ja jestem, że wasz dom cały jest mi przyjazny szczerze, dawaliście mi dowody tego wielorakie. Miło mi o was wspomnieć, milej was widzieć otaczających mnie. Potem zaczął:
„Powiem ci też, mój hrabio, miłe moje zdarzenie, oto przed godziną poznałem kobietę ładną i grzeczną, a Wpana wiele interessującą, Krasicką z domu za Stadnickim będącą. Córka to moja — odpowiedziałem na to. On: — Domyślałem się tego, bo twarz jej poczciwość ojca i stryja wydawała. Natabene, zjechał się z nią w Królikarni u Tomatysów, gdzie dla widzenia obrazów jeździła i mówił z nią wiele i z Teosią się bawił. Potem mówił mi, że z Anusią (Charczewską) korresponduje i pokazywał jej rysunek. Nakoniec rzekł:
„Mój hrabio, przywieź mi biskupa, niechże ze mną mieszka czas jaki. Słodka mi przytomność jego, chciałbym ją mieć nieprzerwaną. Odpowiedziałem: W mocy to jest W Kr. M. tak nim za przyjazdem rozrządzić, żeby się nie miał przyczyny śpieszyć z powrotem. Roześmiał się i rzekł: Rozumiemy się. Daj Boże tylko pory, a nie zawiedziecie się, poczciwi i zacni Krasiccy, na mojem przywiązaniu. I na tem koniec. Bóg-by dał, żeby to prawda była. W zamku bawiłem do nocy i pojechałem do księztwa Czartoryskich na śledzie i węgorza, a potem do domu spać. Niedziela. Byłem u dworu rano, gdzie pokazał się projekt patryotów do konfederacyi, w którym naprzód wyrażają potrzebę skonfederowania, się dla ocalenia kraju,