ztwo, trzy obozy: Numidów, których król Juba prowadził, Afraniusza i Scypiona w jednym dniu zabrał. Katon powziąwszy o klęsce
wiadomość, sam sobie życie odebrał. Gdy się o jego śmierci dowiedział Cezar, zawołał: „O Katonie! zazdroszczę ci chwalebnej śmierci, tak jak ty mi zazdrościłeś sławy, iżbym cię przy życiu zostawił.“
Przez trzy dni trwał tryumf, który wiódł w Rzymie Cezar z niezmierną okazałością; między jeńcami znajdował się syn króla Numidyi Juba, który udawszy się do nauk, wiele potem pism szacownych zostawił.
Nie zostawało już do zwyciężenia Cezarowi nad pozostałych synów Pompejusza; ci znaczne w Hiszpanii wojsko i coraz się bardziej
wzmacniali. Zaraz więc po tryumfie odprawionym udał się tam
i znalazł większy nierównie odpór, niźli go się spodziewał. Bitwa
pod Mundą, w której synów Pompejusza zwyciężył, ostatniem dla
niego była zwycieztwem, ale nim je otrzymał, sam się w tym dniu
w nąjwiększem niebezpieczeństwie widział, co sam zeznał mówiąc,
„iż w innych potyczkach szło mu o sławę, w tej o życie“.
Tryumf, który śmiał odprawić po zwyciężonych Rzymianach,
obraził wszystkich i odtąd bardziej zaczęło i w przyjaciołach jego
słabieć przywiązanie, które byli ku niemu powzięli. Bojaźń wymuszała pochlebstwa, nakazy senatu i ludu brzmiały pochwałami zwycięzcy. Każde słowo Cezara było wyrokiem, a cześć, którą mu oddawano, coraz się zwiększająca, do tego nakoniec stopnia przyszła,
iż znudzony uwielbieniem, rzekł razu jednego wysłanym do siebie
z senatu posłom, „iż zmniejszać je raczej, niż mnożyć należało“.
Wszystkie te jednak wymuszone względy zamiast zwiększenia wziętości jego zmniejszały ją znacznie i wstręt sprawiały przeciw temu,
któremu do zupełnego jedynowładztwa tytułu tylko monarchy niedostawało. Chcieli mu go nadać pochlebnicy i on tego jedynie pragnął; ale że rzecz była i trudna i wielce niebezpieczna, ostrożnie sobie w takowej okoliczności postępował. Żeby zaś usposobił ku żądaniom swoim Rzymian umysły, wylał się cały na dobroczynność;
sprawił ucztę całemu ludowi z niezmierną okazałością, tak dalece,
iż razem widziano zasiadających a hojnie podejmowanych biesiadników u dwudziestu tysięcy stołów; wszystkim, którzy przeciw niemu
powstawali, nie tylko winę odpuścił, ale dobrodziejstwa świadczył,
żołnierzom wysłużonym nowe osady niedaleko Koryntu i Kartageny nadał, każdemu z nich obmyślając należyte ku wygodnemu życiu
opatrzenie.
Chciwy działania umysł jego obmyśliwał i nastręczał mu naówczas nowe czyny. Jakoż już był przedsięwziął wojnę wieść z Partami i zemściwszy się Krassowej klęski, nękać na wzór Aleksandra
po za Eufratem i Gangesem leżące narody, udać się ku północy
Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/40
Ta strona została przepisana.