Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Sprzykrzyły się ustawiczne wyprawy żołnierzom Cezara i gdy do Brunduzyum dochodzili, szemrali i narzekali na nieczułość wodza; ale gdy go już nie zastali, natychmiast jakby się wstydzili tego, iż mu w pośpiechu zrównać nie mogli, wybierali się jak najśpieszniej ku morskiej przeprawie i cisnęli do portu wyglądając okrętów, które po nich miał przysłać. Wzajemnie i on gdy się ich doczekać nie mógł, mimo wzburzone, ile wśród zimy, morze, wsiadł na łódź i w drogę się puścił. Gdy żeglarz, widząc coraz wzmagające się wiatry, do brzegu majtkom zawinąć kazał, powstał z miejsca i dawszy się poznać przestraszonemu żeglarzowi rzekł: „Płyń śmiało, Cezara wieziesz i jego fortunę“. Wzmógł zuchwały wyraz zdumiałych majtków, walczyli więc z wiatry; ale te nie znając przemocy gdy ostatnią groziły zgubą, i majtki i żeglarz i Cezar ze swoją fortuną, zkąd wyszli, wrócić musieli.
Przybył wkrótce Antoniusz z wojskiem przeprawiwszy się z Brunduzyum, a naówczas zaufany w mocy swojej Cezar zbliżył się ku obozowi Pompejusza. Ten zamknięty nie śpieszył się ku bitwie, gdy zaś przyszło strażom spotykać się, przemagały Cezara; raz jednak gdy sam Pompejusz wyszedł swoim na pomoc, pierzchnęli Cezara żołnierze i gdyby ich był ścigał, wielkie było podobieństwo, iżby zupełne odniósł zwycięztwo; już bowiem z pod samegoż obozu jego ściągnął pułki swoje nazad i do stanowisk zaprowadził. W tem zamieszaniu sam Cezar ledwo nie zginął, chcąc uciekających przywodzić na nieprzyjaciela. Ocalony nad swoje mniemanie, do swojego obozu powróciwszy, rzekł: „Dziś nieprzyjaciele mieli w ręku zwycięztwo, ale nie mieli takiego, któryby zwyciężyć umiał“. Smutną i niespokojną noc przebył po swej klęsce, a gdy niedostatek żywności wielce mu dokuczał, opuścił miejsce, gdzie dotąd obozował, i szedł do Macedonii przeciw Scypionowi.
Ucieczka Cezara zasiliła Pompejusza ufność; nalegali usilnie namiestnicy jego, aby ścigać zbiegłych, ale on w zwłoce założył pewność zwycięztwa i wtenczas nie bez przyczyny (głód albowiem i niewczas ponękałyby Cezara), gdyby był się raz powziętego zdania Pompejusz statecznie trzymał. Jakoż lubo się wszyscy inni sprzeciwiali takowej, jak mu wymawiali, trwożliwości, Katon choć niepochlebny i owszem w innych okolicznościach sprzeciwiający się, naówczas poszedł za jego zdaniem. Przemogła nakoniec nie tak starszyzny uwagę, jak ślepa płochej Rzymu młodzieży popędliwość. Puścił tedy los Rzymu Pompejusz na hazard bitwy owej pamiętnej pod Farsalem, gdzie pierwsza owa młodych junaków trzoda pierzchła, a to najbardziej z tej przyczyny, iż Cezar świadom zniewieściałości tych pieszczochów, kazał swoim, aby nie gdzieindziej, jak po twa-