rządził, a w Rzymie ile zdań, ile partyj, tyle i wodzów było, którzy
mieszając się w rzeczy, zamiast pomocy zatrudniali, tak jak się to
pospolicie w nierządnem zgromadzeniu działać zwykło. Choć więc
chciał zabieżeć niebezpieczeństwu, widząc, iż w zgiełku miejskim
daremne będą zabiegi jego, szedł do obozu i przykazał senatorom,
aby się tam za nim udali. Wielu z nich uczynili zadość woli Pompejusza, większa część opuściwszy Rzym, lub tułali się po okolicach
szukając schronienia lub też udawali się w odległe miejsca, gdzieby
daleko będąc od niebezpieczeństwa, mogli życie ocalić. Postać naówczas Rzymu była straszliwa i smutna, gdy reszta pozostałych
mieszkańców czekała w trwodze i narzekaniu spełnienia ostatnich losów swoich.
Nagła ucieczka zdała się jedynem ojczyzny ocaleniem: ci albowiem, którzy się udawali do Pompejusza, w jego osobie zasadzali
powszechną całość i obronę już upadającej wolności. Labienus, najpoufalszy przyjaciel i dowodny namiestnik Cezara, porzucił go
w tym razie, przenosząc nad wszelkie korzyści wolność i dobro ojczyzny.
Tymczasem Cezar z zwykłą sprawnością i pośpiechem zbliżał się
ku Rzymowi; a dowiedziawszy sir, iż Domicjusz zawarł się w Korfinium ze trzydziestą rotami, szedł tam i obóz swój pod miastem rozłożył. Widząc niesposobność obrony, Domicjusz wypił truciznę
i już się rozumiał być blizkim zgonu, gdy się dowiedział o łaskawych względach, które miał Cezar na nieprzyjacioły. Żałować zatem począł niewczesnej porywczości swojej, ale go wzmógł i dał drugi raz życie lekarz, od którego był wziął truciznę, upewniając, iż
śmiertelną nie była. Wesół więc z ożywienia udał się do Cezara,
który go życiem, swobodą i dobrodziejstwy obdarzył, mimo to wszystko jednak, upatrzywszy sposobną porę, udał się do Pompejusza, Cezar zaś zyskawszy ludzi jego, gdy jeszcze niektórych innych do siebie przyłączył, widząc się na czele licznego wojska, szedł przeciwko Pompejuszowi. Ale ten nie czekając na jego przyjście, konsulów z częścią swoich wyprawiwszy do Dyrrachium, sam się do Brunduzyum udał, a gdy okręty z Dyrrachium wróciły, a Cezar już był
u bram miasta, wsiadł na okręty i gdzie był wprzód przesłał konsulów, sam do Dyrrachium popłynął. Tem ujściem Cezar w dni sześćdziesiąt po zaczętej wyprawie swojej całą włoską krainę odzierżał i do Rzymu już swego iść przedsięwziął.
Zastał nad spodziewanie wielu powróconych senatorów i postać
miasta spokojną. Zgromadziwszy więc znamienitszych obywatelów
mówił z niemi łaskawie, radząc, iżby słali do Pompejusza namawiając go ku zgodzie. Ale gdy się żaden takowego poselstwa podjąć
nie chciał, uznał, jak mu nie dowierzano, wkrótce zaś skutkiem po-
Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/36
Ta strona została przepisana.