Strona:PL Dzieła Ignacego Krasickiego T. 6.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

odgłosy; okropność widoku tak dalece pierwszych Aleksandrowych wodzów ujęła, iż wszedłszy w radę, osądzili nocą raczej napaść na obóz nieprzyjacielski, niż wpośród dnia wstępnym bojem walczyć z przemagąjącą potęgą. Szli więc z takową radą do Aleksandra: gdy ich wysłuchał, rzekł: „Ja zwycięztwa kraść nie chcę“. I lubo takową odpowiedź za zbyt zuchwałą poczytano, skutek pokazał, iż była rozsądną; większe albowiem było niebezpieczeństwo małą liczbę wśród ciemni puszczać, niż w dniu wieść ją porządnie wśród nieszykownego motłochu.
Że spał smaczno tej nocy Aleksander i aż go budzić rano Parmenion musiał, powieść ta oznacza, iż był zaufany w dzielności i swojej i swoich, a może też i spracowany wielce.
Wszczęła się pamiętna bitwa równo ze dniem, a część ta wojska, którą dowodził Parmenion, niespodziewanym dzikiego ludu następem tak zmieszaną została, iż cofać się musiał, a tymczasem Mazeasz na czele Baktryanów wziął tył Macedończykom i prosto ku obozowi zmierzał. Dał natychmiast o tem znać Aleksandrowi Parmenion, dodając, iż obóz może pójść w zdobycz nieprzyjaciołom. Ale takową posłaniec odebrał odpowiedź: „Powiedz temu, co cię przysłał, iż jeśli zwyciężymy, i co ma nieprzyjaciel, weźmiem; jeśli oni nas zwyciężą, nie czas będzie wtenczas myśleć o obozie“. Stanął zatem przybrany świetnie na czele sławnego pułku wybranych swoich Macedończyków i pierwsze zaraz hufce Persów do ucieczki przymusił. Postrzegłszy zaś w tłoku owym zdaleka wzniosłego na wozie Daryusza, tam się przedzierał wśród najsroższej walczących wrzawy, jedynie żądając, iżby się do samego Daryusza dostał. Ale opasali ze wszystkich stron monarchę swego wierni Persowie i wśród tak walecznego tłoku nader ciężki był przystęp do niego. Gdy się jednak srogim bojem coraz ta mnogość przerzedzała, nie dotrzymał Daryusz miejsca i spieszną ucieczką ocalił życie; lecz odjął reszcie walczących odwagę, gdy postrzegli, iż ich odstąpił. Nie byłby jednak uszedł rąk Aleksandra, który go nieodstępnie ścigał, gdyby powtórny Parmeniona posłaniec nie był go zwrócił z pogoni, dawając znać, iż z tamtej strony Persowie dotrzymywali kroku i sam z częścią wojska, którą miał przy sobie, nie mógł im podołać. Z niezmiernem zmartwieniem musiał porzucić zdobycz prawie pewną i gdy wracał na pomoc Parmenionowi, zastał już pokonanych zupełnie nieprzyjaciół.
Zwycięztwo pod Arbellą zakończyło Persów monarchią. Aleksander Azyą odzierżał. Babilon otworzył wrota nowemu panu, a zatem i stolicę perskich monarchów posiadł. Skarby, które tam zastał, zawierały w sobie skład tego wszystkiego, co świat naówczas w bogactwach, kunsztach i okazałościach najszacowniejszego w so-