Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/452

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rzymską, on się u posad rozpłaszczy, jak piasek,
Lecz piramidy szczytem dotknie konstelacyj![1]
CEZAR. Duma jest długim trudem godności — i wcale
Nie nabywa się ona żadną chełpliwością:
Lud twój nie ma jej, właśnie dlatego ma pychę.
Z dziadów, z kości, z popiołów, lecz nie z odetchnienia
Wolnych piersi, To źle jest być więcej, niż pierwszym,
Lub nie myśleć, że pierwszym trzeba być w czemśkolwiek.

(po przestanku)

Nie wy pytacie jedni, co ma Rzym do ludów,
Które się na swych starych zatrzymują prawach...
Cezar odpowie, że nic... i dlatego właśnie
Rzym ma zwyczaj przyznawać ludom ich istotę,
Często ją własnych orłów osłaniając pierśmi.
Jest wszelako inaczej, skoro gdzie w pustyni
Osobników się coraz kilka ubezczelni,
Wpatrzonych tylko w siebie i, co chcą, robiących,
Nad rzeczy miłość stawiąc intrygę i pieniądz.
To jeżeli Rzym króci, jeśli równa prawem.
Łagodzi stylem — właśnie, że osłania ludy,
I właśnie, że przeciwko prawu ich nie idzie.

(po przestanku)

Ucz mię, proszę królowo, jakiemi drogami
Postępować ma godny Rzymu obywatel
Tam, gdzie monarcha gościa zabija podstępem...
Ale on nie nie winien! Zrobił to z porady
Ministra, który był mu niezbędny, zaś owy
Postąpił tak przez poszept żony, która wreszcie
Eunuchowi swojemu przyrzekła to spełnić!...
Ty zaś, szlachetna pani, stąpając po ziemi,
Uczynionej tak śliską, powtarzasz mówienie
Nieświadomych: «Dlaczego Rzym ludy ogarnia?»
Cezar, czy myślisz, księżno, że konsulem byłby
Ludu, który tak oto nie chciałby być ludem?
Raczej przebyłby może oceanu przestrzeń,
Jak Leander, ramiony własnemi ku wyspie[2],
Zapowiedzianej wieszczów szlachetnem marzeniem.

(po przestanku)

To nie jest łatwo stawać się podobnym bogom!...
Trud to jest właśnie z tego duży, że codzienny.
Łacniej, królowo, stokroć wygodniej zaiste,
Arcykapłańskie raz w rok wziąwszy bandelety,
Podjąć nóż i ofiarne bydlę jakie ubić,
Pokłony za to mając rzesz olbrzymich ludu.
Tu jednak, pani, widzisz, co posiada Cezar,
Jak on szuka miękkiego w świecie przestawania.
Podróżne krzesło, skąd się rozsądzają sprawy,
Skórę lwa i purpurę, czasem miecz, albowiem
Nawet i miecza wniosków niezawsze on słucha.

Wielką sensu powagą i ciała Rzymianin,
Jak planeta, wywiera działanie, nie gromem!...
Jemu grom sam upada w przestankach, jakoby
U wytwornego w dykcji[3] pisarza heksametr!
Pisałem i ja rymy, wdzięczna Kleopatro,
I wiem, jak się dać pojąć... i zapewne żadna
Z gazel twych równej mowy pogrzebnej nie miała,
Jak ta, którą skończyłem...
KLEOPATRA. Cezarze, o więcej
Moich łez już nie pytasz, a patrz: takie szybkie
I jedna się za drugą wnet doganiające,
By po raz pierwszy męża istotnego widzieć!

(zakrywa oczy załamanemi rękoma)

Jakże biedną i biedną była Kleopatra!...
CEZAR. Pani, widzisz po ziemi migocącą światłość?...
To jutrzenka...

  1. konstelacja (łac.) — grupa gwiazd stałych, określonych pewną figurą.
  2. Aluzja do starożytnej opowieści poetyckiej o Leandrze, który przepływał Hellespont, aby widzieć się z ukochaną Hero.
  3. dykcja (łac.) — sposób wysławiania lub wyrażania się.