Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/361

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ŹRÓDŁO. W miedziany kask
Księżyca blask
Nie tak upada niedbale,
Jak wód mych nić
Perłowa lśnić
Schodzi pomiędzy korale.
KRAKUS. (wieczerzając) A ciągle śni się, że mi się śniło,
Jakby mię ziemia przyjęła w gości,
Twór każdy witał, wszystko mówiło,
Jakbym się bawił źródłem mądrości.
ŹRÓDŁO. Nakłonem chmur
Z za siedmiu gór
Rosnę, lub w niebie się rodzę.
Rób-że, jak chcesz!
Czy tam mnie bierz,
Czy tu, gdzie samo przychodzę!
KRAKUS. Ciągle śni mi się, jak rzecz prawdziwa,
Śni mi się ciągle, że nikt nie baczy,
Iż w dziennym jawie senne przędziwa
Wsnute są, niby na krosnach tkaczy.
Lecz nić ich ciągnie się i nie zrywa,
Nad światło szybka i migotliwa.
Spostrzeże ją człek, a nie zobaczy!
ŹRÓDŁO. Nie jestem nic,
Ni rąk, ni lic,
Wydźwięk mam tylko perłowy;
Rzemiosło moje:
Ochładzać znoje.
Cóż chcesz od wody źródłowej?
KRAKUS. (kończąc wieczerzać) Szczęśliwy człowiek, w śnie czy na jawie,
Niczego nie chce, nawet i chcenia.
Brat, żeby wiedział, jak ja się bawię,
Gościnność jaka jest u kamienia,
Jak wiele serca, braterstwa ile
Próg mi okazał, kopnięty nogą;
Nie rozdarłby mi twarzy ostrogą.

(podnosi toast hełmem)

Zdrowie twe, Progu, leżący w pyle!

(wychyla napój i wyciąga się do snu)

ŹRÓDŁO. Dochodzić — trud,
A dojść — jest cud,
Mniejsza, czy konno, czy pieszo;
Bo jedni z was
Mijają czas,
Drudzy mu ledwo wyśpieszą!
KRAKUS. (we śnie) Coś, coś, jakoby z pustelni słowa...
Jakobym spoczął już niedaleko,
Woda gdzieś jakby biła źródłowa
Za siódmą skałą, za siódmą rzeką...
Spocząłem w drodze, przez próg przechodzę;
Gdzie próg? Gród? Rakuz? Kółko w ostrodze?

(po chwili)

Ojciec mój... ojciec! Co oni wleką?...
To smoka tułów... Ojcze! To smoka!...
Czy słyszysz?... Cisza wkoło głęboka.
ŹRÓDŁO. Rycerzu, wiedz,
Żeś przyszedł lec,
Gdzie ludzie progów nie kréślą,
Lecz ludziom Bóg
Zakłada próg,
Nie wszystko pełniąc, jak myślą.
KRAKUS. Snu jeszcze zetrzeć nie mogę z oka...
ŹRÓDŁO. Więcej już nieśń,
Lecz pomń, że pieśń
Nietylko z rany wylecza.
Spróbuj to sam
U smoka jam!
Rymem, ach, będzie cios miecza.

(przepadają ściany niewidzialnej groty i zamku. Krakus na mchu w lesie śpiący zostaje, jak pierwej, zorza poranna świtać zaczyna)

ZORZA. Wstawaj, książę! Czas w drogę.
KRAKUS. (porywając się) O! Wiem — wiele wiem — mogę!

V.
Komnata książęca na Wawelu.
Lampa u sklepienia mimo światła dziennego pali się.

RAKUZ. (sam) Dnie, noce jedną stały mi się dobą,
Nim chwila przyjdzie, chwila pojedynku.

(przechadza się, staje)

Miałżeby człowiek wyścigać się sobą,
Potem się gonić, będąc pierw na rynku,
Ciało za sobą wlec, czuwaniem zwiędłe,
I osobistość spajać gdzieś rozprzędłę?
Szczęśliwy, kto jest tam, gdzie jest. Ja wcale
Nie byłem owdzie! «Dziś» mi cięży chmurą...
Dnie, mroki, zorze palę się a palę,
Jako ta lampa, nie wiem już, noc którą,
I zawsze kędyś mam mój dzień słoneczny,
I wszelki bliski jest mi niebezpieczny.
SZOŁOM. (wchodząc) Panie nasz! Płatnerz, od świtu wysłany
Do kamiennego królów mogilnika,
By miecz pociągnąć o grobowców ściany,
Wrócił: stal prysła...

(składa odłamy miecza)

Z urzędu runnika
Winienem zaraz wieszczbę stąd wyśledzić,
Że o złym mieczu traf zdążył uprzedzić,