Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/343

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
Na placu głównym.
Wokoło ulice, drzewami ocienione; w głębi widok na zamek i celniejsze budowle. Wiele ludu, świątecznie ubranego, przechadza się lub siedzi na zielonych ławkach pod drzewami.

HAROLD. Wszystko dziwnie się plecie
W tego państwa tu świecie,
A, kto rzeczby spisował
I połączyć chciał, pewno
Ciągby gorzej popsował.
Tak bo oschle i rzewno,
Tak wrzaskliwie i głucho,
Tak wątpliwie i pewno,
Tak nie wiedzieć jak... słowem,
Że nie z dziejów te dzieje
Z ich monarchą treflowym.
Ile razy kur pieje,
Tyle razy się chwytam,
Czy nie znikłem w podróży,
I o hotel mój pytam,
I o chłopca, co służy.

(zajmując miejsce na jednej z ław pod drzewem)

Chciałem zacząć tu dramę,
Lecz spleen[1] przerwał mi nagle.
A więc romans? Gdzież! Same
Bez krwi twarze, jak żagle,
Po fal błądzą otchłani,
Aż mi parno w tej bani...

(do swego Cicerone)[2]

CICERONE. Król łaskawie wynalazł
Herb dla miasta i państwa.
HAROLD. A, winszuję, winszuję...
(Artystyczność tyraństwa).
CICERONE. Przytém...
HAROLD. Jeszcze coś przytém?
CICERONE. Człowiek ma być zabitym
Knutem; pono spiskowy,
Lecz to sądem ministrów.
HAROLD. A, ministrów!
KTOŚ TAM. Graf Bystroff
Dosyć bywa surowy...
HAROLD. A, surowy! Cóż począć?
HAROLD, (widząc, iż obcy spogląda ze smutkiem naokoło) Czy pan nie chce tu spocząć? —
KTOŚ TAM. Chciałbym, ale gdzie daléj!...
OBCY. (oddalając się z westchnieniem)
Ta się ziemia zawali!

(bębny dają się słyszeć, potem straż nadciąga i egzekucyjne korowody; środkiem obżałowany postępuje)

HAROLD. Jeszcze bębna też brakło!
JEDNI. Biedny Wacław.
DRUDZY. To lice
Jakże nagle wyblakło...
HAROLD. (szukając, jakby wynijść)
Tam zamknięto ulice
Bagnetowym szeregiem,
Tu lud. Trzeba być szpiegiem,
Żeby cało się ostać...

(do Cicerone)

Czyż tu będą go chłostać?
CICERONE. Trzysta knutów, a potem
W minach[3] z taczką i młotem.
HAROLD. (zatrzymując przechodnia)
Proszę wskazać mi drogę,
Wyjść stąd chciałbym koniecznie —
OBCY. Przejść pan musisz załogę.
CICERONE. Nie wiem, czy to bezpiecznie.
HAROLD. Jakto?
OBCY. Wnosić stąd mogą,
Że swą lubisz iść drogą.
HAROLD. Mam ten zwyczaj, niestety.
OBCY. I że jeszcze coś przytém —

(przeciskając się w tłumie, do Harolda)

Przecudowne kobiety!...
HAROLD. (ciągnąc rozmowę dalej)
Cóż?...
OBCY. Że panu niemiło,
Iż knut bywa użytym —
HAROLD. O tem mi się nie śniło.
OBCY. A — to proszę też ze mną,
Będę zaraz mu służył.
HAROLD. Bardzo mi to przyjemno.
OBCY. Mnie, któregoś pan użył.
HAROLD. O nie, panie, mnie raczéj.

(giną w tłumie)

DZIECKO. (w tłumie) Jeszcze katów nie widać.
KOBIETA. Cóż ta zwłoka dziś znaczy?
URZĘDNIK. Pewno raczą co przydać
Do wyroku ministrów.
OBYWATEL. Może zaspał Graf Bystroff.
PIERWSZA DAMA. A pfe, lampa noc całą
I dzień cały, bywało,
W jego świeci balkonie...
DRUGA DAMA. O, biedaczek...
URZĘDNIK. Na chwilę
Wesprze czasem też skronie
I zamruży powieki...

  1. spleen (ang.) — chorobliwy rozstrój nerwowy, objawiający się zobojętnieniem dla wszystkiego, chorobliwe przygnębienie.
  2. cicerone (włos.) — przewodnik, oprowadzający i objaśniający.
  3. mina (łac.) — kopalnia.