Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jakoby księżyc, zaledwo wschodzący,
Na ziemię zleciał, toki nierównemi
Siekły przez obłok ludu pierzchający,
Od ziemi wgórę i zgóry do ziemi.

Policja rzymska, w tę wmieszana sprawę,
Organizować poczęła wyprawę,
Głosząc: «Schwytany ma być! Jest schwytany!»,
Włóczniami tłumy cofając do ściany.
I wraz porządek gwałtem rósł, gdy szpiegi
Skoczyli niemniej szykować szeregi —
Czas, w którym człowiek z toporem na ręku
Uderzył w ramię młodzieńca z Epiru,
Szukającego w gwarze tym współjęku.

Tknięcie to, wzgardy pełne, twarz nieznana
Męża z toporem onym tak dobodły
Poniewieraną wrażliwość młodziana,
Iż ściągnął k’niemu leniwą prawicę,
Leniwą wargą drgnął i wyrzekł: «Podły!»,
Ale już wtedy, gdy go, jak kotwicę,
Zgiętego rzucił o ziemię.

«Przebogi!!» —
Tłum zaczął wołać — «Morderstwo kapłana!» —
Zwłaszcza, iż wolu właśnie złote rogi
Ujęto stryczkiem, a rzesza wezbrana
Nie miała ujścia chuciom ani drogi.

Policja z swemi skoczyła włóczniami,
Gdzie Aleksandra syn trzymał pod nogą
Męża, a jakiś ogrodnik słowami
Łagodził rzeszę pachołków złowrogą,
Co krwawe stryczki nosi i kadzenia,
Ilekroć żertwa[1] jest gdzie do spalenia.
«Puszczaj!» zawoła setnik, gdy młodzieniec:
«Niech zaraz rzuca topór!», k’czemu zasię
Ogrodnik dodał: «Z toporem szaleniec!»,
A setnik ręką skinął. W tymże czasie
Kapłański sługa wyrwał się, a potem
Bronzowy topór, jak ptak, z rąk mu sunął,
Powietrze skrzydłem swem przekroił złotem,
Padł — Aleksandra syn zadrżał i runął.

Krwi sute pasmo fontanną wraz krzywą
Z początku bystrzej, potem szło leniwo,
Kolana widzów pieczętując nagie,
Wokoło trupa ciepłego zebrane,
Utrzymujące ciał tych równowagę,
Które traf skupił i ułożył w ścianę.
Trup się po bruku przeciągnął płaszczyźnie,
Podając rękę ku niebu, jak w chwili,
Gdy naciągany łuk ci się wyśliźnie,
I rzekł: «Na targu — konać — jak w ojczyźnie
Konać — wyśmiewa się z siebie ironja».
Coś jeszcze mówił, gdy doń przyskoczyli,
Lecz oderwała słowa ust agonja,
Których świat niewart, a śmierci są łupem:
To zaś, co podjąć jęto, było trupem.

Ogrodnik tylko, obecny tej sprawie,
Wyciągnął rękę i rzekł: «Błogosławię
Duszy twej, a wy, co znaczy skonanie
Młodzieńca tego, kiedyś się dowiecie —
Którzy jesteście ślepi kainanie,
Rozbijający braterstwo, na świecie
Obrazy sławiąc własnego zbłąkania
Czynami, z których każdy was odsłania —
I jako scena w teatrum naucza,
Do prawd zakrytych by szukano klucza.
Bóg, gdy ofiarę nożem czynić miano
Na niewinnego młodzianka wzniesionym.
Nasunął owcę, w ciernie uwikłaną,
Krwią ludzką nic chcąc, aby był chwalonym;
I wolał przenieść ofiarne skonanie
Nad krwi wylanie.
Ale wy, byka minąwszy toporem,
W człowieczej krwi się chłodzicie — szaleni!
Tym, mówię, czytać gdy poczniecie wzorem
Pisanie, co się w powietrzu czerwieni,
Padniecie na twarz».

«Precz z nim! Co on rzecze?»
Wołano — «Ktoś jest, ponury człowiecze?» —
«Czytać» — ogrodnik ciągnął, patrząc wgórę
Jakoby w pisma zwój — «czytać żywotów
I skonań księgę, czytać chmurę
I światłość czytać, zapisanie grzmotów».
«Tak jest» po chwili dodał. Grecy z tłumu
Wołali: «Półbóg-że zstąpił?», a męże
Żydowscy: «Ktoś ty?», a rzymscy: «Człowiek bez rozumu!»
Rota, gwałtownie wstrząsnąwszy oręże,
Kazała milczeć lub z placu uchodzić.
Ogrodnik rękę wzniósł ponad zwłokami
I, szepcąc, począł w powietrzu nią wodzić,
Jako gdy w rolę rzuca kto ziarnami,
A szept ów służył jemu za nasienie —
Gdy mąż libertyn[2], podsetnik, co wszczyna
Marsz, gdy w szeregach równają golenie[3],

  1. żertwa, ofiara całopalna.
  2. Mąż libertyn znaczy: w Rzymie z niewolnika i niewolnicy urodzony. Za Tybrem było ich przedmieście. (P. P.).
  3. Linje w wojsku równały się po goleniach. (P. P.).