Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lub niemy, kiedy mówić chce o zgonie.
Pisarz te słowa jął czytać:
«Zaiste,
Ze świąt jeżeli które uroczyste
W obliczu prawa, to cezarskie święto;
Mąż, co tu stoi tak, jak go ujęto,
Jak świadczą starzy, znający go zbliska,
Nazwiskiem Quidam, że nie miał nazwiska,
Potem zaś przezwan Gwido, mąż zuchwały,
I czeladnicy jego — gdy wieczorem
Wieńce i lampy naznaczonym wzorem
W każdem się oknie rzymskiem kołysały,
Nietylko w tejże nie uszczknął radości[1],
Lecz wyznał głośno, iż gorszyć to może
Chrześcijan słabszych, co w niewiadomości
Są, jak cezarskie rozdzielić i boże».

«Świadczcie!» odezwał się pretor do grupy
Szpiegów i świadków, stojących pod słupy,
Do półokrytych cieniem, w sposób taki,
W jaki się nocne kryć umieją ptaki,
Skoro je światło południa zaskoczy:
Że, głos ich słysząc, nie widzisz osoby,
Osobę widząc, widzisz ją po oczy
I mógłbyś deptać, nie wiedząc — jak groby!

Jeden z tych — gdy się wszyscy odezwali
Porządkiem, jakim w cieniu owym stali:
«Świadczymy!» — prawił:

«A ja oto właśnie
U siebie, biednym będąc, lampy cztery
Gdy zapaliłem, patrzę — jedna gaśnie!
Zgroza! Gdyż cztery miały być litery,
Wyobrażone lampami czterema,
Tandem, łzy w oczach mając, szukam grosza,
By nową kupić lampę — grosza niema!
Tandem, cóż mówić chciałem — ten jest Gwido
Ogrodnik, który coś składał do kosza,
Przed drzwiami domu stojąc, gdy ci sami
Dwaj drudzy, ucznie jego, właśnie idą,
Idą i mówią sobie coś czasami.
Tu ja, że widzę drzwi nieozdobione
I ciemność, lampy że nie zapalone.
Nuż wołać, dalej przestrzegać, zaklinać
I, jak brzmi słowo, czytane wybornie,
Stało się — bowiem nie chcę już wspominać,
Przed bóstwem raczej padając pokornie».

To rzekł i upadł, a za nim i owi,
Co mu świadczyli, świadkowie świadkowi.
Upadek taki, kapłan jowiszowy
Widząc, garść mirry w kadzielnicę rzucił,
Toż czynił pretor i inny, i owy,
A każdy ściągał twarz, jakby się smucił.
Lub głową wstrząsał, lub ręce zakładał,
Jakby się ludziom na migi spowiadał,
I szukał ruchem coraz mniej kłamanym,
Aż znajdzie w sobie głos dość wiarogodny;
Bo głos mniej może, niż gest być udanym
I stąd mniej skory jest i mniej wygodny
I musi w kłamstwo pierw zagaić ruchem
Drugich, aż tego się nazbiera wiele —
Wtedy zaś zwie się już ogółu duchem,
Wyrazem myśli w tem zbiorowem ciele,
I już się nie zwie kłamstwem, lecz organem,
Albo koniecznem ogniwem tradycji.
Albo przyjętym trybem nieskłamanym,
Regulaminem[2] mody lub policji —
W sposób, iż człowiek kłamiący tam będzie
Przez porównanie białym, jak łabędzie,
Dlatego właśnie, iż możność zachował
Zbłądzić i oną wszechprawość zepsował.

Na tak niejasne stąd patrząc budowy,
Zrozumiesz łatwo, co w nich człek wywoła
Zacny, cieniować gdy nie będzie mowy,
Przez miłość prawdy wiecznego Kościoła;
Albo do tegoż o ile się zbliży
Prostak, mów swoich nie ważący zgoła,
Dla ludzi patrzeć nie nawykłych wyżéj
Równy boleścią bólom apostoła —
Acz ów zuchwalec przy wyznawcy stanie,
Często toż samo cierpiąc katowanie,
Dlatego tylko, by widziane było,
Pokąd człek może własną dotrwać siłą,
Lub aby świadczył, gdy inni kląć poczną,
Aż oba w raju wieczerzać odpoczną.
Ta to różnica męczeństwa i wojny,
Że pierwsze, dając krew, jeszcze ją daje
Zmnożoną przez to, co dawca spokojny
Czyni, okrzętne łącząc obyczaje
Do datku swego, i kruszynę chleba
Tam, tak i wtedy daje, jako trzeba.

  1. Za panowania Adrjana męczeństwa były rzadkie, ale męczeństwo trwało tem uciążliwiej, że właśnie pomiatano sprawami temi, na policyjne je zamieniając kwestje. — Podobnych, o lampy, wiele spraw było, tem ważniejszych dla prawdy, iż te iluminacje zamieniały zczasem drzwi na bogi! Z tego zaś względu, iż męczeństwo w całej swojej wojennej ostrości nie wywoływane było, boleści dla prawdy były tem sroższe, że bezjawne i wielkiej wymagające baczności. — Co do właściwego znaczenia odpowiedzi Zbawiciela: «Oddajcie co Cezara Cezarowi, a co boskiego Bogu», — ta przez Ojców Kościoła objaśnioną jest w apologjach, acz wystarczy nam dodać tylko, że zapytanie, które ją wywołało, należy do tych, które nigdy nie powinny były mieć miejsca; powiedziane jest albowiem, iż Faryzeusz, kusząc Chrystusa Pana, zapytywał. (P. P.).
  2. regulamin (łac.), spis zasad postępowania.