Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/122

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Co wystaje na chmury,
To coś więcej postrzegę,
To coś we mnie się modli,
To coś dysze: O Boże!
Tobie ręce przebodli,
A dosiewasz wciąż zboże...
I znów mówię: o Boże!

Bo, jak człowiek zasieje,
To ma ino nadzieję,
Ale nie wie, co w roli
Ziarna one rozwija,
I dlaczego z fasoli
Nie wyrasta lilija,
Albo owies z pszenicy,
Albo róża z bylicy.

Tylko w swoim porządku,
Jak sobota po piątku,
Po sobocie niedziela,
Wszystko się tam skościela.

A to człowiek nie robi,
Tylko k’temu sposobi.

A czy wiecie, gdzie byłem,
Gdzie się tego uczyłem?

A czy wiecie?... nie wiecie:
Częstochowskie ja dziecię,
Stamtąd idę piechotą,
Choć daleko, z ochotą!

Tam na desce zleconej
Jest bo obraz święcony
Matki Boskiej cudownéj,
Gdzie lud płacze wędrowny.

A ta deska skąd, wiecie?
Oj, ze stołu, gdzie jadał
Nasz Pan Jezus, i siadał
Za tym stołem, tu, w świecie.
I to polskie ją króle,
Przez armaty i kule,
Przez pogańskie pałasze
Tam przynieśli, jak nasze.

Tam też cuda się dzieją,
Tam też modlą się księża
I na modłach siwieją.
Tam jest wiele oręża,
Najostrzejszych pałaszy,
I chorągwi tak wiele,
Że się wszystko przestraszy,
Co nie klęknie w kościele.
Tam są jakby tysiące
Wojska, które jest śpiące
Pod kościołem głęboko.
Gdzie nikt dostać nie może,
Ani żadne ich oko
Nie dopatrzy, prócz boże.

Tam zasiane są kule
I mosiężne armaty,
I bogactwa w szkatule;
Ale nikt z nich bogaty,
Nikt Wielmożny nie będzie.
Tylko taki, któremu
Nic się z nieba uprzędzie,
A nie spyta się: «Czemu?»
Tylko pójdzie za nicią,
Ułowiony, jak siécią,
I nie zerwie przędziwa,
I nie spląta ogniwa.

Taki w skałę przecieknie,
Gdzie złocisto i pięknie,
Gdzie jest dużo mieszkania
I śpiącego żołnierza
W żelazności ubrania,
Gdzie się jeden przymierza,
Jakby już miał wycelić,
Drugi jakby wystrzelić,
Trzeci jakby z pochewki
Szablę ciągnął, a czwarty
Jakby zdmuchał z panewki,
Piąty jakby strzegł warty.

To jest wszystko tam w głębi,
Aż czuć, chodząc po ziemi,
Aż cię zgrucha, zgołębi
Skrucha łzami żywemi.
Aż upadniesz kolanem
Jakby drzewem złamanem,
I zanucisz: «O, Matko
Zbawiciela naszego!»
Toć jest modlić się czego,
A modlim się tak rzadko!

A to wszystko rycerstwo,
A to wszystko żołnierstwo,
Co śpi w głębi, to owe,
Co krew lało dla wiary,
Całe w sobie krzyżowe.
Jak zwinięte sztandary,
Każdy cicho leżący,
Każdy w sobie myślący...
Cyprjan z Głuchów pod Warszawą.


60. SŁOWOTWÓR.

Druk, gocka litera,
Litera umiera...
Tyś rzekł, o Panie.
Jehowo, Jechowo.
Wracamy w Twe słowo,
My bo Słowianie.