Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/085

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została skorygowana.

    Mówiono do mnie, acz innemi słowy,
    Że z zapomnienia byt powstaje nowy.
    O słodki bycie! W szczęścia niepamięci
    Kiedy się tobie przypatruję bliżej,
    Ty — bez uczucia, wolny trosk i chęci —
    Zdajesz się wszego człowieczeństwa wyżej.

    Jeżeli jesteś — jeśli czuwasz?... Bycie!
    Co ani zbawić ani umiesz zdradzić,
    Dlategoś stanął na doświadczeń szczycie,
    By nie umierać z nami, ale radzić.
    Przeklęte rady!...

    Jeszcze, jeszcze — może
    I na tej ziemi, choć jest kału stekiem,
    Znajdzie się kilka rzeczy wielkich: morze,
    I to, co mędrcy nazywają wiekiem,
    I pączek róży, wreszcie grób, a przed nim
    Wszystko, co śmieszném zowią i powszedniém,
    I to, co wielkie nosi imię, wszystko!
    I cała ziemia wielką jest artystką.

    Artyzmu ziemi byłem zwolennikiem,
    Na wielkie morze i dziś patrzeć lubię,
    Na pączek róży także, lubo z nikim,
    I w doczesności się pijanej gubię,
    Nie śmiejąc wiekiem nazwać i osądzić,
    Że taki ogrom czasu można błądzić.

    A w grobie moim widzę podobieństwa...
    Bo jakże mało będzie ze mnie: popiół,
    Ni to radości godła, ni męczeństwa,
    Ni tego słowa nad grobowcem: «dopiął!»
    Ni róży polnej, — nic, krom jednej z wiela
    Tajemnic Pańskich znaku Zbawiciela.

    Ludwiku, tobie zwykłem był spowiadać
    Niedokończonych mar ogromne dzieje.
    Widziałeś skrzydła — przyszło mi upadać,
    Lecz jeszcze upaść nie jest czas — i dnieje —
    I widzę obłok z runem bardzo białém;
    Jeżeli ten jest, bracie, będę stałym.

    Jak mało rzeczy pewnych jest na ziemi!
    Na każdą słodycz można rzucić prochy,
    Na boleść trudniej, lecz się złączy z niemi.
    Obiedwie córy z jednejże macochy,
    I obie ku nam lecą z uściśnieniem,
    Jak pokrewieństwo — czem? Niezrozumieniem.

    A jednak ziemi kląć nie będę wcześnie,
    Stanę się dla niej, czem się dla mnie stała;
    Nie jestem duchem, więc się czasem weśnię
    I kilka moich dni odrobię z ciała,
    Z umiejętności tak kosztownej, trudu,
    Co ludziom wschodzi, kwitnie mimo ludu.

    Że w rzeczach, które człowiek przedsiębierze,
    Jest pewna cząstka, pewny cień własności,
    To moją będzie myśl o zgasłem «wierzę»;
    Bo odwyknąłem w szczęście mieć ufności,
    Bo z wiarą w jesień, tem północy godłem,
    Na każdy listek patrzę... Bo się zwiodłem!

    Co tobie powiem i co właśnie piszę,
    Co ukleconym zowię sfer obrotem.
    To jeszcze starczy na czas, nim usłyszę
    Anioła, wielkim mówiącego grzmotem.
    I dnie opuszczać będę, jak klawisze,
    Kiedy je smutny dotknął z nawyknienia,
    A nie śmie ciszy zbudzić — i — cierpienia.


    21. TO RZECZ LUDZKA!...[1].
    Surge ai mortali per diverse foci
    La lucerna del mondo; ma da quella,
    Che quattro cerchi giunge con tre croci,
    Con miglior corso e con migliore stella
    Esce congiunta, e la mondana cera
    Più a suo modo tempera e suggella.
    Dante «Paradiso».

    — Wszystko mi tu łamkie, kruche,
    Gdzie obrócę dłoń, ruina.
    Wieją wiatry na posuchę,
    Na posuchę ilknie ślina.

    1. Od autora do redakcji «Biblioteki Warszawskiej». Proszę Redakcji o zachowanie prowincjonalizmów, jakich użyłem w wyrażeniach: iłknie, ślina, dwa roki, pięć roków, rozesnuł się do czysta itd., jeśli niniejsze pismo może jej być przydatnem. Jakoteż: o dołączenie w polskiem, co z Dantego wziąłem za dewizę, bo różnie strofę tę tłumaczą, a ja rozumiem, iż «trzy krzyże» i to światło, na ziemię działające, nie z astronomicznych tylko przyczyn (jako komentator Artaud chce rozumieć), lecz w religijnym użył stylu; zwłaszcza, iż iskra (poca favilla), o której wpierw wspomina, i z której światło to wywodzi, następną strofę zaczynając, najwyraźniej w przeności jest użytą.
      Ja dewizę tłumaczę, jak następuje:

      — Nad śmiertelnemi przez rozliczne ujścia
      Światowa jasność wznosi się: lecz ówdzie,
      Gdzie cztery koła w trzy się krzyże łączą,
      Wnikając, hojniej rozsypuje promień
      I, miazgę świata coraz czyniąc miększą,
      Urabia wedle przyzwoitszych kształtów...
      Dante. (P. P.).


      W przekładzie E. Porębowicza brzmi ten ustęp:

      Przez rozmaite bramy lampa świata
      Wschodzi śmiertelnym, lecz onym zaworem,
      Co cztery kręgi w troje krzyżów splata,
      Pod lepszą gwiazdą, ruchem bardziej skorym
      Krok swój posuwa; w naszej ziemskiej glinie
      Umiarkowańszym odbija się wzorem.