Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lekarstwo zaczęło skutkować i wkrótce zapomniał o wszystkiem, co nie było jego miłością i szczęściem.
Aby wykonać rozkaz kochanki, począł się ubierać i zdobić, co mu z niesłychaną przyszło łatwością, bo miał do pomocy młodość, postać piękną i gust dobry, poczem udał się do domu prezydentowej, gdy zegar bił drugą.
Canolles tak był zajęty swem szczęściem, że przechodząc nad rzeką, nie spostrzegł swego przyjaciela Ravailly, ręką czyniącego mu znaki ze statku, posuwającego się szybko, z pomocą usilnej pracy wioseł.
Zakochanym w chwilach szczęścia jest tak lekko i błogo, że zdają się, nie dotykać ziemi, gdy więc Ravailly przybił do brzegu, Canolles już zniknął mu z oczu: Wyskoczywszy na ląd, dał śpiesznie jakiś rozkaz ludziom, zostającym na statku, a sam puścił się biegiem do księżnej. Księżna właśnie obiadowała, a usłyszawszy wrzawę jakąś w przedpokojach, zapytała, coby to mogło znaczyć i dowiedziała się, że pan Ravailly, którego wysłała do marszałka de la Meilleraie, powrócił i jest przededrzwiami.
— Pani — rzekł Lenet — zdaje mi się, że dobrzeby byle przyjąć go niezwłocznie, bo jakiekolwiek przynosi wiadomości, są one zawsze wielkiej wagi.
Na znak uczyniony przez księżnę, wszedł Ravailly, ale tak blady i z twarzą tak zmienioną, że dosyć było ujrzeć go, by nie wątpić, że jest zwiastunem nieszczęścia.
— Co się stało, kapitanie? — zapytała księżan de Condé. — Jakie przynosisz nam wieści?
— Przebacz pani, że tak staję przed Waszą książęcą mością, ale sądziłem, że wiadomości, które niosę i chwili spóźnić się nie godzi.
— Mów więc! widziałeś się z marszałkiem?
— Marszałek odmówił mi posłuchania.
— Jakto! marszałek śmiał nie przyjąć tego, który przybywał ode mnie!
— A, pani! to nie dosyć, to jeszcze nie wszystko.
— Cóż może być nad to? Mówpan, mów, słucham..
— Ten biedny Richon...
— Jest w więzieniu, wie mo tem; dla tego też wysłałam pana, abyś traktował o jego uwolnienie.
— Pomimo największego pośpiechu, przybyłem zapóźno...
— Jakto zapóźno? czyżby mu się stało jakie nieszczęście? — zawołał Lenet.